Nie będzie Stanów Zjednoczonych Europy i Federacji, będzie „wspólnota państw”, którą pokieruje prezydent, wybierany na 2,5-roczną kadencję – takie m.in. zmiany wprowadzono w kontrowersyjnym projekcie funkcjonowania Unii Europejskiej, który opublikowano w Brukseli.
Nad nowym przepisem na UE od ponad roku pracuje Konwent Europejski. To 105-osobowe gremium ma przedstawić propozycję unijnej konstytucji, która weszłaby w życie po rozszerzeniu Wspólnoty.
Jest to konieczne, by uprościć sposób podejmowania decyzji oraz znaleźć równowagę pomiędzy kompetencjami rządów krajów członkowskich a instytucjami unijnymi.
Mimo że konstytucja ma być przyjęta dopiero po rozszerzeniu (1 czerwca 2004 roku), wcale nie oznacza, że jest jeszcze dużo czasu. Wręcz przeciwnie: na razie prawie każda z przedstawionych propozycji znajduje swych gorących przeciwników.
Z opublikowanego właśnie projektu zniknęła większość sformułowań budzących najwięcej krytycznych uwag. Nie ma już więc propozycji nazwania Unii Stanami Zjednoczonymi Europy, zamiast słowa „federacja”, w zapisach pojawia się słowo „wspólnota państw”.
Na czele UE ma stać prezydent wybierany na 2,5-roczną kadencję. O jego wyborze decydowaliby szefowie państw i rządów krajów członkowskich. Wspólnota będzie również prowadzić wspólną politykę zagraniczną, co będzie łatwiejsze niż dotychczas, bo oprócz prezydenta wybierany będzie również unijny minister spraw zagranicznych.
Zdaniem brytyjskich konserwatystów te zmiany są zbyt odważne i Wielka Brytania straci część swojej suwerenności. Dlatego też postulują, by o przyjęciu lub odrzuceniu unijnej konstytucji zadecydowało referendum.
19:00