Mężczyzna, który napadł wczoraj na bank w Krakowie ma więcej skoków na sumieniu. Śledczy ustalili, że w przeszłości wielokrotnie próbował obrabować placówki bankowe. Podczas ostatniego napadu wziął jako zakładniczkę jedną z pracownic.
Prowadzący sprawę prokuratorzy i policjanci ustalili, że zatrzymany 28-latek z województwa podkarpackiego kilkakrotnie napadał na banki w Krakowie i okolicy.
Za każdym razem napady miały podobny przebieg. Zamaskowany mężczyzna w czapeczce z daszkiem i ciemnych okularach wchodził do banku, wyciągał przedmiot wyglądający na pistolet i - po sterroryzowaniu personelu - rabował pieniądze.
Do takiego napadu doszło między innymi 25 stycznia 2011 przy ul. Miłkowskiego w Krakowie. Dzięki zachowaniu pracowników bandycie nie udało się jednak nic ukraść. Aż trzykrotnie - 8 kwietnia, 16 czerwca i 2 listopada 2011 roku - złodziej napadał na placówkę tego samego banku, mieszczącą się przy ul. Kobierzyńskiej. W tym roku po raz pierwszy mężczyzna pojawił się 13 lipca. Próbował okraść bank przy ul. Gronostajowej.
Ostatni napad miał miejsce kilka dni temu, ok. 14:00. Mężczyzna wszedł do banku przy ul. Fortecznej. Tym razem jednak - poza pistoletem - do sterroryzowania personelu posłużył mu długi nóż myśliwski. Dwoje przerażonych pracowników banku wydało mu kilkadziesiąt tysięcy złotych. W tym samym czasie na miejscu pojawili się pracownicy ochrony. Mężczyzna próbował uciec, ale - po tym, jak wziął jedną z pracownic banku jako zakładniczkę i wyszedł z budynku - przed wejście podjechał policyjny radiowóz. Po krótkim pościgu złodziej został zatrzymany.
Teraz mężczyzna odpowie za serię napadów. Grozi mu za to kara 12 lat więzienia. Policjanci sprawdzają także, czy podobne rabunki, do jakich doszło w sąsiednich województwach, są także z nim związane.