„Dawno nie było takiego wsparcia i szacunku dla pracy nauczycieli jak za kadencji obecnego rządu” – stwierdziła w wywiadzie dla „Gościa Niedzielnego” Anna Zalewska. Minister edukacji stwierdziła, że likwidacja gimnazjów nie doprowadziła do zwolnień nauczycieli, a etatów jest więcej o ok. 17 tys.

„Dawno nie było takiego wsparcia i szacunku dla pracy nauczycieli jak za kadencji obecnego rządu” – stwierdziła w wywiadzie dla „Gościa Niedzielnego” Anna Zalewska. Minister edukacji stwierdziła, że likwidacja gimnazjów nie doprowadziła do zwolnień nauczycieli, a etatów jest więcej o ok. 17 tys.
Anna Zalewska / Rafał Guz /PAP

Anna Zalewska była pytana w wywiadzie o rozbieżność między niską oceną jej pracy wystawioną przez Związek Nauczycielstwa Polskiego a oceną dobrą, którą sama sobie wystawiła.

Rozbieżność w ocenie wynika z tego, że ja posługuję się faktami - wyjaśniła szefowa MEN. Zaznaczyła, że wyższą ocenę wystawiła samorządowcom, kuratorom, którzy wdrażali reformę, dyrektorom i nauczycielom. Wskazała, że na jej korzyść przemawia m. in. "zwiększenie nakładów na edukację i pensje nauczycieli". Przypomniała, że od pierwszego września rozpocznie się "specjalny program rozwoju zawodowego dla nauczycieli dyplomowanych".

Gdy w ciągu trzech lat spełnią odpowiednie kryteria i otrzymają ocenę wyróżniającą, dostaną dodatkowe 500 zł do pensji - tłumaczyła minister. Podkreśliła, że doprowadziła również do obniżenia "pensum nauczyciela". Moi poprzednicy zwiększyli je o dwie godziny, tzw. godziny karciane - dodała.

Zalewska wskazała również, że nie doszły do niej sygnały o "chaosie organizacyjnym" po likwidacji gimnazjów. Tłumaczyła, że do końca marca odbywało się przekształcanie gimnazjów w szkoły podstawowe i "do tego czasu kuratoria wspólnie z samorządowcami musiały podjąć uchwały o przekształceniu".

Wtedy były najtrudniejsze problemy, bo zapadały decyzje o tworzeniu sieci szkół. Jednak kuratorzy i ministerstwo na bieżąco je rozwiązywali - stwierdziła minister. Dodała, że nie potwierdziły się również obawy o dużej liczbie zwolnień nauczycieli spowodowanych przez reformę. Mówili nawet o 100 tys.. My twierdziliśmy, że liczba etatów się zwiększy i mieliśmy rację (...) jest w sumie 17 868 dodatkowych etatów, a oprócz tego średnio na każdego nauczyciela przypada jedna godzina tygodniowo więcej - powiedziała Zalewska. Wskazała, że konieczność zatrudniania się nauczycieli w kilku placówkach oświatowych w celu zebrania pełnego etatu również nie wynika z reformy, "tylko niżu demograficznego".

"Dwuzmianowość nie jest związana z reformą"

Dopytywana o zarzuty, że w wyniku reformy w niektórych szkołach jest dwuzmianowość Zalewska podkreśliła, że "dwuzmianowość nie jest związana z reformą". Tłumaczyła, że wynika to ze sposobu "liczenia subwencji oświatowej i postawą samorządów, które nie chcą wypełniać swoich ustawowych obowiązków, na które otrzymują pieniądze, czyli utrzymywania budynków szkolnych".

Kiedy rok temu wprowadziłam reformę, przedstawiłam wszystkim korporacjom samorządowym projekt innej ustawy, w którym chciałam uzależnić subwencję oświatową właśnie od oddziałów - mówiła Zalewska. Jej zdaniem to "zlikwidowałoby pokusę oszczędzania przez samorządy, która prowadzi właśnie do dwuzmianowości". Strona samorządowa nie zgodziła się jednak na to. Miała obawy, czy poradzi sobie z wygaszaniem gimnazjów i nie chciała łączyć zmian - wyjaśniła minister.

(mn)