Zaczęło się jak zawsze w takich przypadkach - od prac remontowych na ulicy. Miała być wymiana podziemnych instalacji, budowa nowego torowiska i zupełnie nowa nawierzchnia. Nikt nie spodziewał się, że pod ulicą Sikorskiego tuż przy gorzowskim urzędzie miasta, kryje się prawdziwa niespodzianka. Budowniczowie natrafili podczas wykopów na pozostałości tzw. Bramy Santockiej. Budowla była elementem murów obronnych miasta. Witała wszystkich tych, którzy do Gorzowa wjeżdżali od wschodu.
Jej podziemną częścią zajęli się archeolodzy. Co z kolei podzieliło mieszkańców - jedni obawiają się opóźnienia w oddaniu ulicy do użytku, inni cieszą się z odkrycia największego skarbu Gorzowa.
Rzeczywiście można to nazwać skarbem, tuż obok katedry i innych zabytków oczywiście - mówi dowodzący działaniami archeologów Stanisław Sinkowski.
Brama Santocka składała się z trzech elementów. Podczas trwających prac udało się odkryć jej solidne fundamenty, składające się z głazów szerokich na kilka metrów. Jeśli chodzi o jej pierwotną strukturę i kształt - miała bardzo rozbudowaną formę. Była elementem obronnym, bo od strony wschodniej Landsberczanie [Landsberg an der Warthe - nazwa niemiecka Gorzowa. Przyp. Red.] obawiali się ataku.
Nawet jest znany taki epizod, kiedy do Gorzowa wypuścili się wojowie z Santoka, to było w XV wieku. Chcieli od środka przejąć miasto. Ukryli się w wozie ze słoniną, ale wykryto ich przestępstwo i zapewne potraktowano ich odpowiednio. Były więc zakusy, by zdobyć miasto. - tłumaczy Stanisław Sinkowski.
Szturm siłą na miasto miała uniemożliwić właśnie Brama Santocka. Ona się składa z trzech elementów - potężne przedbramie, potężny fundament. Żeby dostać się do bramy zasadniczej, trzeba było wejść w to "gardło" a tam stawało się łatwym łupem tych, którzy strzegli miasta. No i trzeci zasadniczy element, najbardziej okazały to była ta właściwa brama - dodaje szef prac archeologicznych.
Przy okazji archeologom udało się wykryć fosę okalającą ówczesne granice miasta. Naukowcy zakładają, że to właśnie fosa na podstawie dokumentu lokacyjnego dla miasta z 1257 roku, w którym zapisano, że miasto ma być otoczone palisadą, rowem, albo fosą, co miało być prowizorycznym, ale dodatkowym zabezpieczeniem.
Archeolodzy nie przesądzają, że fosa i pozostałości bramy to jedyne odkrycia w tej okolicy Gorzowa. Zgodnie z "prawem archeologicznym" ostatnie wbicie łopaty może zawsze przynieść wiele niespodzianek - podsumowuje z uśmiechem Stanisław Sinkowski.
W gorzowskim Urzędzie trwają teraz rozmowy na temat tego jak upamiętnić wyjątkowy zabytek. Jedna z koncepcji mówi o stworzeniu przeszklenia na powierzchni chodnika i podświetlenia fundamentów bramy. Druga o jej zasypaniu i postawieniu tablicy informacyjnej, a jeszcze inna o wyznaczeniu zarysu bramy na powierzchni jezdni i chodnika.
Trwającym tuż przy Urzędzie Miasta na Sikorskiego wykopaliskom przyglądają się mieszkańcy. Niech już nie grzebią, niech zostawią tak jak jest! A dlaczego? Niech grzebią, może coś ciekawego jeszcze znajdą - spierają się dwie mieszkanki przy ogrodzeniu. Grzebać dalej i szukać! W końcu to nasza kultura i zabytki. No jak to tak po prostu zasypać?!? - podsumowuje przechodzący obok mieszkaniec Gorzowa.