Jeżeli do identyfikacji Twój szef używa linii papilarnych, to musisz wiedzieć, że robi to niezgodnie z prawem. Jednak jak informuje "Dziennik Gazeta Prawna", nawet wyroki sądów nie powstrzymują firm przed takim właśnie sposobem rejestrowania czasu pracy.
Z danych Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych wynika, że aż 870 publicznych pracodawców - w tym urzędy, szpitale i samorządy - wykorzystuje biometrię. Dzieje się tak, choć według GIODO, firma nie może przetwarzać danych biometrycznych pracowników, gdyż katalog tych, które mogą pozyskiwać na potrzeby zatrudnienia, jest zamknięty. Co więcej, nie może tego robić, nawet jeśli pracownik się zgodzi. Takie stanowisko prezentują też sądy administracyjne.
Firmy jednak niewiele sobie z tego robią - nie rezygnują z łamania prawa, bo ani Państwowa Inspekcja Pracy, ani GIODO nie nakładają kar za wykorzystanie biometrii. Występują jedynie do pracodawcy o zaniechanie tego procederu. Sąd z kolei może tylko zakazać zbierania takich danych.
Urządzenia pozwalające na potwierdzanie czasu pracy liniami papilarnymi działają np. w Powiatowym Urzędzie Pracy w Kielcach. Mamy system umożliwiający identyfikację pracowników na podstawie głosu, karty magnetycznej i linii papilarnych. 80 procent pracowników urzędu było zainteresowanych wykorzystaniem odcisku palca. Jednak ze względu na brak jednoznacznych rozwiązań prawnych ostatecznie zdecydowaliśmy się na karty - mówi gazecie Małgorzata Stanioch, dyrektor PUP w Kielcach.
Linie papilarne będą w tym urzędzie jednak wykorzystywane w przyszłości, m.in. do uzyskania dostępu do pomieszczeń archiwum czy kasy. To wiąże się z zakupem dodatkowego urządzenia. System już kosztował placówkę około 10 tysięcy złotych.