W Bostonie trwa konwencja Partii Demokratycznej. Jej cel to doprowadzenie Johna Kerry'ego do Białego Domu. Już podczas pierwszych przemówień ostro skrytykowano rządy obecnego prezydenta, George'a W. Busha.
Demokraci mają sobie i Ameryce coś do udowodnienia; po przegranych wyborach prezydenckich i wyborach do Kongresu chcą pokazać, że mają pomysł, co zrobić, aby w Ameryce było lepiej.
Podczas pierwszego wieczoru Al Gore, Jimmy Carter, Hillary Clinton i Bill Clinton przekonywali, dlaczego program administracji obecnego prezydenta George’a W. Busha jest zły i co należy zrobić, by było lepiej. Posłuchaj relacji korespondenta RMF Grzegorza Jasińskiego:
W samym Bostonie panuje kompletny chaos; zamknięto kilkadziesiąt kilometrów dróg i stacje kolejowe. Myśliwce F-16 krążą nad głowami, by chronić delegatów. Jak twierdzą niektórzy, przed dziennikarzami - bo wyliczono na jednym z internetowych blogów - na każdego delegata przypada ich trzech.
Po raz pierwszy w historii blogi oficjalnie włączono w oprawę medialną konwencji - oczywiście ich autorów uprzednio wybrano, traktując ich jak... akredytowanych dziennikarzy.
Poza oficjalnymi delegatami, dziennikarzami, obserwatorami i ochroną w Bostonie pojawił się także anarchiści – porównujący Johna Kerry'ego do Hitlera, samozwańczy król porno, który chce przekształcić polityczny protest w telewizyjny reality show. Nie brakuje także ulicznych politycznych kabaretów.
Uwaga delegaci. Witamy w Bostonie. Nie zostaniecie wpuszczeni do sali konferencyjnej w butach. Ściągajcie buty przed wejściem na salę. To ze względów bezpieczeństwa - ironizował jeden z kabaretów nawiązując do środków bezpieczeństwa wprowadzonych na amerykańskich lotniskach po zamachach z 11 września.