Organizator transportu 10 tygrysów z Włoch do Dagestanu nie przyznaje się do winy. Usłyszał zarzuty dotyczące znęcania się nad zwierzętami. Tygrysy utknęły na przejściu granicznym w Koroszczynie (Lubelskie). Jeden z nich padł.
Dziewięć pozostałych tygrysów w nocy ze środy na czwartek zostało przewiezionych do zoo w Poznaniu. Stan jednego z nich jest bardzo ciężki.
Organizator transportu, obywatel Federacji Rosyjskiej Rinat V. został zatrzymany i doprowadzony do prokuratury w charakterze podejrzanego. Usłyszał zarzuty dotyczące znęcania się nad zwierzętami. Według śledczych mężczyzna zorganizował transport zwierząt w nieodpowiednich dla nich warunkach, w klatkach ograniczających swobodę, nie zapewnił odpowiedniej ilości pokarmu i dostępu do wody, w wyniku czego jeden z tygrysów padł.
Podejrzany nie przyznał się do winy. Złożył wyjaśnienia, których treści nie ujawniamy - poinformowała w czwartek PAP rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie Agnieszka Kępka. Zapowiedziała, że dalszych informacji w tej sprawie prokuratura udzieli w piątek.
Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa w Białej Podlaskiej.
Transport 10 tygrysów dotarł na przejście graniczne w Koroszczynie w sobotę 26 października. Jak poinformował Główny Inspektorat Weterynarii, zwierzęta zostały wysłane z Włoch 22 października z zamiarem przewiezienia do Federacji Rosyjskiej (Dagestan) - zgodnie z informacją umieszczoną w dokumencie INTRA sporządzonym przez jednostkę weterynaryjną we Włoszech.
Transport został przepuszczony przez polskie służby graniczne. Wiozący tygrysy mężczyźni przedstawili dokumenty wymagane w Unii Europejskiej przy przewożeniu zwierząt objętych ochroną na mocy Konwencji Waszyngtońskiej. Białoruskie służby graniczne odmówiły im wjazdu do swojego kraju, ponieważ brakowało wymaganych tam urzędowych certyfikatów wystawionych przez włoskie służby weterynaryjne, a poza tym kierowcy nie mieli aktualnych wiz. Ciężarówka z tygrysami została cofnięta, umieszczona na terminalu w Koroszczynie. Jeden z tygrysów zdechł.
Dziewięć pozostałych tygrysów w nocy ze środy na czwartek zostało przewiezionych do zoo w Poznaniu, gdzie mają spędzić kilka dni, a potem trafić do azylu w Hiszpanii.
Poznańskie zoo poinformowało na portalu społecznościowym, że kondycja zwierząt jest bardzo zła, są "chude, odwodnione, z zapadniętymi oczami, futra obklejone odchodami; mają odparzenia od moczu, są w stresie, bez woli i chęci do życia". Dwa tygrysy dowiezione do Poznania od razu załadowano do osobnej ciężarówki wiozącej je do zoo w Człuchowie (woj. pomorskie).
W czwartek dyrektor poznańskiego ogrodu zoologicznego Ewa Zgrabczyńska poinformowała na konferencji prasowej, że rozładunek tygrysów się zakończył i wszystkie żyją. Nie wiemy, jak długo potrwa leczenie, jeden z tygrysów jest w stanie bardzo ciężkim - powiedziała.
Dyrektor dodała, że stan wszystkich tygrysów jest zły. Są to zwierzęta, które podlegały w okresie długoterminowym cierpieniu fizycznemu i psychicznemu. One są wychudzone, wszystkie mają poranione i poodparzane łapy. Część zwierząt nie ma zębów. Jeden z tygrysów ma uszkodzone fragmenty pazurów i paliczków ze względu na to, że próbował wydrapać podłogę klatki - wyjaśniła.