"Udało nam się uratować dziewięć istnień tygrysich" - poinformowała w czwartek Ewa Zgrabczyńska, dyrektor ogrodu zoologicznego w Poznaniu. Jak dodała, jeden z tygrysów jest w stanie bardzo ciężkim.
Ciężarówka z dziewięcioma tygrysami, które utknęły na polsko-białoruskim przejściu granicznym w Koroszczynie (woj. lubelskie), dotarła do poznańskiego zoo w nocy ze środy na czwartek.
Akcja rozładunku klatek z tygrysami trwała od rana. Lekarzy weterynarii i pracowników zoo zabezpieczał policyjny zespół z pododdziału kontrterrorystycznego. W czwartek po dyrektor poznańskiego ogrodu zoologicznego Ewa Zgrabczyńska poinformowała na konferencji prasowej, że rozładunek tygrysów zakończył się i wszystkie tygrysy żyją.
Nie wiemy, jak długo potrwa leczenie, jeden z tygrysów jest w stanie bardzo ciężkim i w jego oczach jest rozpacz - powiedziała. Dyrektor przyznała, że stan wszystkich tygrysów jest zły.
Są to zwierzęta, które podlegały w okresie długoterminowym cierpieniu fizycznemu i psychicznemu. One są wychudzone, wszystkie mają poranione i poodparzane łapy. Część zwierząt nie ma zębów. Jeden z tygrysów ma uszkodzone fragmenty pazurów i paliczków ze względu na to, że próbował wydrapać podłogę klatki - wyjaśniła.
Dyrektor dodała, że zwierzęta przez kilka ostatnich dni były karmione kurczakami kupowanymi w sklepie. To jest taka karma, która zapycha przewód pokarmowy i to było jedną z przyczyn śmierci tygrysa, który nie doczekał ratunku na terenie zoo - wyjaśniła dyrektor.
Dopytywana o to, jak będą wygladały najbliższe dni tygrysów w poznańskim zoo, odparła, że będzie to ciąg dalszy walki, bo zwierzęta będą na antybiotykach. Część z nich jest wycieńczona bardzo, widzimy te wystające kręgosłupy świadczące o tym, ile dni nie jadły i nie piły - mówiła.
Zaznaczyła, że nie ma dokumentacji medycznej zwierząt, nie zgadzają się także zapisy dotyczące płci poszczególnych zwierząt. Wyraziła przekonanie, że skoro nie zgadza się płeć, to prawdopodobnie pozostałe dokumenty mogły zostać sfałszowane.
Transport 10 tygrysów dotarł na przejście graniczne w Koroszczynie w sobotę 26 października. Jak poinformował Główny Inspektorat Weterynarii, zwierzęta zostały wysłane z Włoch 22 października z zamiarem przewiezienia ich do Federacji Rosyjskiej (Dagestan) - zgodnie z informacją umieszczoną w dokumencie INTRA wygenerowanym przez jednostkę weterynaryjną we Włoszech.
Ciężarówka ze zwierzętami została przepuszczona przez polskie służby graniczne. Białoruskie służby graniczne odmówiły jednak wjazdu transportu na terytorium Białorusi, ponieważ przewoźnik nie miał wymaganych w tym kraju urzędowych certyfikatów weterynaryjnych wystawionych przez włoskie służby weterynaryjne. Dodatkowo kierowcy nie mieli aktualnych wiz.
Transport został cofnięty w związku z tym do Polski, ciężarówka ze zwierzętami została zaś umieszczona na terminalu w Koroszczynie. Jeden z tygrysów zdechł.
W takich warunkach nie wiezie się zwierząt, które mają być pokazywane czy rozradzane w warunkach ogrodu zoologicznego. W takich warunkach wiezie się zwierzęta, które mogą zostać zabite, lub paść same w trakcie transportu - mówiła Zgrabczyńska.
Te pierwsze klatki były ażurowe, w nich zwierzęta było widać. One zakrywały dostęp do dalszych klatek, które były wielkimi kastami - tylko i wyłącznie z fragmentami do wentylowania w których te zwierzęta nie mogły wykonać najmniejszego ruchu; nie można ich było napoić ani nakarmić. Do tych klatek nie mogliśmy się od wczoraj dostać - dodała.
Dyrektor podziękowała w czwartek pracownikom poznańskiego ogrodu zoologicznego, którzy pomagali w ciężkiej akcji. Jesteśmy po to, żeby ocalać, to jest sens naszego istnienia dla zwierząt - podkreśliła Zgrabczyńska.
W środę dyrektor poznańskiego ogrodu zoologicznego Ewa Zgrabczyńska poinformowała, że władze miasta zgodziły się na przyjęcie dziewięciu tygrysów w zoo w Poznaniu.
Zwierzęta mają spędzić w stolicy Wielkopolski kilka dni, potem trafią do azylu w Hiszpanii dzięki pomocy holenderskiego stowarzyszenia Adwokaci Zwierząt.