Nie spełnimy żądań naszego ludowego koalicjanta. Tak premier Donald Tusk odniósł się do propozycji PSL, by złagodzić zaciskanie pasa. Ugrupowanie Waldemara Pawlaka domagało się m.in. obniżenia wieku emerytalnego kobiet o 3 lata za każde urodzone dziecko. PSL chciał także obniżenia składek na Fundusz Pracy dla tych pracodawców, którzy zatrudnialiby absolwentów szkół wyższych.

Tusk podkreślił, że rządowe projekty ustaw dotyczące podwyższenia wieku emerytalnego oraz składki rentowej będą zgodne z tym, co zapowiedział w exposé. A to oznacza, że będziemy pracować do 67. roku życia. Premier zapowiedział też podwyższenie o dwa punkty procentowe składki rentowej po stronie pracodawców.

Bardzo zazdroszczę koalicjantowi, podobnie jak innym politykom, że mogą sobie pozwolić na komfort osładzania tych zmian, które są niezbędne. Wziąłem na siebie świadomie rolę tego, który bierze i odpowiedzialność, i podejmuje decyzje, które nie przynoszą jakiejś szczególnej fali sympatii - zaznaczył premier.

Podkreślił też, że szanuje "wrażliwość" koalicjanta i wicepremiera, Waldemara Pawlaka. Ale jestem przekonany, że na końcu doprowadzimy jednak do przeprowadzenia tego, o czym wiemy, że jest w Polsce potrzebne, nawet jeśli jest (...) w pierwszym odbiorze przykre - dodał.

Premier poinformował też, że projekty dotyczące głównych zapowiedzi z exposé będą gotowe jeszcze przed Wigilią. Zostaną skierowane do konsultacji społecznych i mam nadzieję, że z końcem stycznia zakończymy proces legislacyjny - dodał.

Szef rządu tłumaczył też, że zapowiedziane w exposé reformy to "wariant najłagodniejszy, jeśli chodzi o skutki wobec kieszeni polskich obywateli". Naprawdę tak jest. Każdy kto uważa, że zaproponowaliśmy wariant radykalnych cięć, błądzi albo mija się z prawdą - podkreślił Tusk.