Pieniądze z OFE wypłaci nam ZUS. Podobno tak ma być bezpieczniej - ustaliła "Gazeta Wyborcza". Rząd przed wakacjami zajmie się kwestią wypłat emerytur z otwartych funduszy emerytalnych (OFE). Według założeń 5-10 lat przed przejściem na emeryturę nasze pieniądze z OFE będą stopniowo przenoszone do ZUS.
Zakład zapisze je na naszym koncie i od razu wyda na obecnych emerytów; nie będzie nimi ani zarządzał, ani ich inwestował. Kiedy przejdziemy na emeryturę, świadczenia dostaniemy ze składek osób wówczas pracujących.
Eksperci przyznają, że to kolejny etap dorzynania reformy emerytalnej. W krótkim terminie sytuacja finansów publicznych się poprawi, ale w dłuższym grozi im jeszcze większe ryzyko.
Miało być jednak zupełnie inaczej. Odłożone przez lata pieniądze do OFE miały trafiać do prywatnego zakładu emerytalnego. Ten miał je dzielić przez liczbę lat, które statystycznie dany emeryt pożyje (z danych GUS) i wypłacić emeryturę. Resztę oszczędności zakład miał dalej inwestować. Już nie w akcje giełdowych spółek, jak to robią OFE, ale w bezpieczne obligacje - skarbowe, infrastrukturalne czy firmowe. Po roku wypracowane zyski miał dodać do uzbieranych i ponownie przeliczyć emeryturę. Dzięki temu nowe świadczenie miało być wyższe.
Przez dekadę żaden rząd nie przygotował odpowiednich przepisów. Gdy w 2009 r. przyszło do wypłaty pierwszych świadczeń z OFE, postawiony pod ścianą rząd PO-PSL stworzył atrapę. Do 2014 r. kobietom świadczenia wypłacają za pośrednictwem ZUS same OFE. Resztę oszczędności trzymają w obligacjach. Do kont dopisują wypracowane zyski. Ale to rozwiązanie tymczasowe.
Dlatego rząd Donalda Tuska przygotował w poprzedniej kadencji Sejmu projekt ustawy wypłatowej. OFE nasze oszczędności miały przekazać do specjalnych zakładów emerytalnych utworzonych przez powszechne towarzystwa emerytalne (to one zarządzają teraz OFE). I to owe zakłady miały dalej te pieniądze pomnażać, kupując za nie bezpieczne obligacje.
Ustawę zawetował jednak prezydent Lech Kaczyński. Nie spodobały mu się - zresztą słusznie - wysokie opłaty zakładów emerytalnych. Chciał też, aby obok prywatnych zakładów powstał jeden państwowy zarządzany przez ZUS.
Wychodzi więc na to, że rząd przyznał rację byłemu prezydentowi, bo do tamtego projektu już nie wraca. Woli przekazać środki z OFE do ZUS. Na krótką metę to poprawi sytuację finansową zakładu. Ale pieniądze przejęte z OFE będzie trzeba potem co miesiąc wypłacać.