Niezależna senator Lidia Staroń, kandydatka PiS na RPO powiedziała, że do kandydowania "przez około pół roku" namawiał ją wicepremier Jarosław Gowin i jego współpracownicy. Staroń uważa, że Gowin decydując się na poparcie jej kontrkandydata prof. Marcina Wiącka "zachował się nie fair wobec ludzi".
Senator Staroń stwierdziła w Polsat News, że Gowin widział w niej "naturalną kandydatkę" na Rzecznika Praw Obywatelskich i przez około pół roku zarówno on, jak i ludzie z jego otoczenia, namawiali ją do kandydowania.
Pół roku on i osoby z jego partii nie tylko namawiali mnie i chodzili do Senatu, ale i sprawdzali, czy będzie poparcie (tej kandydatury - PAP) i ustalili to (kandydaturę Staroń - PAP) z PiS-em - powiedziała Staroń. Dodała, że wicepremier Gowin "wskazywał, że nie tylko będzie zgoda PiS, mówił i o opozycji".
Byłam pewna, że jest poważnym człowiekiem, zgodziłam się. Kiedy była zgoda prezesa (PiS Jarosława Kaczyńskiego - PAP) i on, i Jarosław Gowin powiedzieli o tym publicznie, to się wtedy, w tym samym czasie zmieniło - powiedziała Staroń nawiązując do wysunięcia kandydatury prof. Marcina Wiącka. W ocenie senator Staroń takie działanie "było z góry zaplanowane".
To był jakiś plan. Gowin zadzwonił do mnie, i powiedział: rezygnuj, mamy większość (dla kandydatury prof. Wiącka - PAP). Miałam ochotę zrezygnować, ale ludzie, którzy to słyszeli powiedzieli: żartujesz?. To jest brudne, straszne, a polityka to troska o dobro wspólne - mówiła Staroń, która zapytana, czy czuje, że Gowin postąpił wobec niej nie fair odpowiedziała "Gowin zachował się nie fair wobec ludzi".
Jednocześnie Staroń przyznała, że sama wiele razy zastanawiała, się, czy nie wycofać się z kandydowania na RPO. Powiedziała, że nie zrobiła tego, ponieważ od lat zabiega o ludzkie sprawy i "nie walczy o siebie".
Nie było na mnie żadnych nacisków, bym zrezygnowała, tylko ten telefon od Gowina. Ja o rezygnacji myślałam wiele razy (...) ale to nie jest moja wojna. Musi być granica, ale jak nie ma żadnej granicy jeżeli chodzi o zło, jak walczymy tylko o to, kto kogo ogra to gdzie my pójdziemy? W którą stronę? Ja walczę nie o siebie, z drugiej strony są ludzie, jest Polska, demokracja, prawa ludzi - argumentowała.
Pytana, na jakie poparcie może liczyć i czy obawia się, że posłowie związani z posłem PiS Bartłomiejem Wróblewskim jej nie poprą za to, że ona nie zagłosowała za kandydaturą Wróblewskiego na RPO w Senacie, powiedziała, że jej głos nie miał wpływu na wynik tego głosowania. Nie odpowiedziała wprost, na czyje poparcie liczy.
Staroń mówiła o sobie, że od lat zajmuje się sprawami ludzi pokrzywdzonych, poinformowała, że przez jej biuro poselskie i senatorskie przewinęło się w sumie 16 tys. różnych spraw, z których "nie wszystkie są jeszcze załatwione". Wyliczała, że przeforsowała zmiany w prawie korzystne dla mieszkańców spółdzielni mieszkaniowych, skutecznie walczyła z lichwą i nieuczciwymi komornikami.
Senator została zapytana także o sprawę prezesa spółdzielni mieszkaniowej "Pojezierze" w Olsztynie, od której zaczęła się jej publiczna działalność. Staroń publicznie oskarżała go o wiele nieprawidłowości i doprowadziła do wszczęcia śledztwa, w wyniku którego prezes był aresztowany. Wieloletni proces nie potwierdził zarzutów, z większości prezes został uniewinniony i otrzymał 1,7 mln zł zadośćuczynienia za areszt. Staroń powiedziała, że "nikt w kraju nie otrzymał tak wysokiej stawki za dzień w areszcie".
Kontrkandydatem Staroń w ubieganiu się o urząd RPO jest prof. Marcin Wiącek, który został zgłoszony jako wspólny kandydat klubów KO, KP-PSL, Lewicy, koła Polski 2050, koła Polskie Sprawy i posłów niezrzeszonych. Pod wnioskiem podpisali się też posłowie Porozumienia, m.in. lider partii Jarosław Gowin, a także poseł PiS Zbigniew Girzyński.
W poniedziałek szef KPRM Michał Dworczyk powtórzył, że kandydatką PiS na RPO jest Lidia Staroń. Także w poniedziałek Jarosław Gowin powiedział, że "w sprawie RPO nie zmieni stanowiska, nawet gdyby miało to za sobą pociągać rozpad koalicji". Pod koniec maja Gowin mówił w TVN24, że senator Staroń "ze względu na ogromne zasługi jako społecznik, a prof. Marcin Wiącek ze względu na swój dorobek w dziedzinie praw człowieka oboje są znakomitymi kandydatami na Rzecznika". Stwierdził też wówczas, że "skoro w Sejmie większość ma obóz rządowy, a w Senacie obóz opozycyjny, to trzeba szukać kandydata bądź kandydatki, która może uzyskać poparcie ponad podziałami rząd-opozycja" i ocenił, że obie zgłoszone w tej chwili kandydatury spełniają te kryteria.