Jest już osobne śledztwo dotyczące nieprawidłowości przy ochronie Muzeum Auschwitz. Po kradzieży napisu "Arbeit macht frei" postanowiono dokładnie przyjrzeć się systemowi ochrony. Zdaniem prokuratorów był on niedoskonały i nie gwarantował bezpieczeństwa eksponatów zgromadzonych w muzeum.
Przesłuchani zostaną dyrektor i osoby odpowiedzialne za ochronę zbiorów.
To śledztwo musi zostać przeprowadzone z uwagi na to, że mamy pewne materiały, dotyczące niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych, pracowników byłego hitlerowskiego obozu zagłady - mówi prokurator Bogusława Marcinkowska:
Napis "Arbeit macht frei" został skradziony znad obozowej bramy 18 grudnia nad ranem. Tablicę, pociętą na trzy części, odzyskano dwa dni później.
Zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, kradzieży oraz uszkodzenia napisu, będącego dobrem o szczególnym znaczeniu dla kultury, usłyszało czterech mężczyzn. Piąty zatrzymany w tej sprawie przez policję odpowie za udział w grupie przestępczej oraz nakłanianie do kradzieży i "zniszczenia zaboru". Wszyscy trafili tymczasowo do aresztu.
Polscy śledczy, którzy badają sprawę kradzieży, skierowali do szwedzkich prokuratorów wniosek o potwierdzenie tożsamości mężczyzny, który - według nich - najprawdopodobniej zlecił kradzież napisu.