Znamy ostateczny efekt wczorajszego zgromadzenia warszawskich sędziów - Joanna Bitner nie złożyła rezygnacji i pozostaje na stanowisku prezesa Sądu Okręgowego w Warszawie. Mimo zadeklarowania, że złoży rezygnację, gdyby przeciwko niej opowiedziała się większość sędziów, już sam brak jakiejkolwiek opinii pani prezes uznała za brak sprzeciwu. To ucina spekulacje co do obsady stanowisk w największym sądzie w Polsce, nie uchyla jednak wątpliwości.
Wyjaśniający dość skomplikowaną sytuację komunikat opublikowano na stronie sądu. Bez niego wciąż nie było jasne, czy pani prezes zamierza zostać na stanowisku, czy złożyć rezygnację. Podczas wczorajszego zgromadzenia sędziów okręgu SO w Warszawie Joanna Bitner poprosiła sędziów o ocenę siebie i swoich wiceprezesów, deklarując przy tym, że przy 2/3 głosów negatywnych - zrezygnuje z funkcji. Sędziowie przegłosowali jednak uchwałę, w której odmówili wydania opinii na temat nowej prezes i jej trojga zastępców.
W drugiej uchwale sędziowie wyrazili zdecydowaną dezaprobatę dla stylu, formy oraz samej decyzji o odwołaniu trzech wiceprezes sądu okręgowego. Odwołał je przed upływem kadencji minister sprawiedliwości, w którego imieniu dokumenty podpisał wiceminister Łukasz Piebiak. Na ich miejsca, już na wniosek Joanny Bitner, powołane zostały trzy inne osoby. O ile ona sama zajęła stanowisko prezesa sądu w związku z upływem 11 września kadencji jej poprzedniczki, o tyle miejsca dla nowych wiceprezesów zostały zwolnione przez resort, bez jej woli, z naruszeniem istotnej dla większości sędziów zasady kadencyjności.
Zgodnie z niewymaganymi przez prawo, ale respektowanymi przez panią prezes zasadami oraz za wiedzą ministerstwa, Joanna Bitner jeszcze przed powołaniem zapowiedziała, że podda się ocenie kolegów. Zgromadzeniu sędziów przestawiła jednak propozycję łącznego głosowania na temat swój oraz wiceprezesów. Pani prezes musiała mieć świadomość, że w wypadku oceny indywidualnej nie miałaby problemu z uzyskaniem poparcia kolegów, mogliby je jednak mieć jej wiceprezesi.
Świadomi istotnej różnicy w sposobie zajęcia stanowisk sędziowie zdecydowanie odmówili oceny łącznej. Nie padła także propozycja oddzielnego przegłosowania poparcia dla prezes i trojga wiceprezesów. W efekcie tej odmowy po posiedzeniu nie sposób było stwierdzić, czy, ilu sędziów i kogo w nowym kierownictwie popiera, a ilu jest i przeciwko komu.
Odmowę wydania przez sędziów opinii można było uznać za brak poparcia nowego kierownictwa. Równie dobrze jednak można też było ją potraktować jak brak sprzeciwu - i tę właśnie interpretację wydarzeń zastosowała prezes Joanna Bitner.
Komunikatem na stronie sądu pani prezes oświadczyła oficjalnie, że rezygnacji nie składa, i ostatecznie zamknęła tym spekulacje na temat ewentualnych rezygnacji.
Przesądzającym powyższe komunikatem prezes Bitner nie zamknęła jednak rozważań, czy ona i jej wiceprezesi cieszą się poparciem samorządu sędziowskiego, czy nie. Wiemy jedynie, że sędziowie odmówili oceniania w jednym pakiecie jej samej, powołanej bez łamania zasad kadencji, i wiceprezesów, dla których powołania te zasady złamano.
Warto też po wszystkim zastanowić się, po co było w ogóle pytać sędziów o zdanie, skoro udzielenie bądź nieudzielenie odpowiedzi właściwie nie miało znaczenia?