"Decyzja o zawieszeniu Bartłomieja Misiewicza w prawach członka partii ma chronić dobry wizerunek Prawa i Sprawiedliwości" - oświadczyła na konferencji prasowej rzecznik PiS Beata Mazurek. Pytana o to, za co konkretnie Misiewicz został zawieszony, powiedziała, że "za całokształt doniesień medialnych, które bulwersowały opinię publiczną".

Prezes PiS Jarosław Kaczyński poinformował, że podpisze decyzję o zawieszeniu Bartłomieja Misiewicza jako członka partii PiS. Jak dodał, podejmie też decyzję o powołaniu komisji PiS ds. "zbadania całej sprawy".

Mazurek poinformowała na konferencji prasowej w Sejmie, że komisja ma się zająć kwestią "zatrudniania" Bartłomieja Misiewicza. 

Dobrze, że prezes PiS taką decyzję (o zawieszeniu Misiewicza) podjął, dobrze, że przeciął sprawę Misiewicza - oświadczyła Mazurek.

Rzeczniczka PiS zapewniła też, że nie ma żadnej "wojny na górze" miedzy prezesem PiS, a szefem MON Antonim Macierewiczem. Decyzja prezesa Kaczyńskiego dotycząca Misiewicza wynika ze statutu; prezes PiS ma do tego pełne prawo i uznał, że tę decyzję dzisiaj trzeba podjąć - podkreśliła.

Pytana, czy prezes PiS nie może sam spytać Macierewicza, ile zarabia Misiewicz w Polskiej Grupy Zbrojeniowej, Mazurek powiedziała: Prezes Jarosław Kaczyński wszystko może, o wszystko może pytać, różnie jest z udzieleniem odpowiedzi. Natomiast (prezes PiS) z całą pewnością ma prawo do podejmowania takich, a nie innych decyzji.

Według posłanki, kwestia zatrudnienia Misiewicza nie ma znaczenia dla sprawy Polaków i zmiany Polski. Jak zauważyła, za rządów PO-PSL, kiedy dochodziło do wielu afer, m.in. Amber Gold, afery podsłuchowej, Platforma nie powoływała żadnej komisji do wyjaśnienia sprawy. Prezes Kaczyński wyciąga wnioski, czego nie można powiedzieć o naszych poprzednikach - podkreśliła Mazurek.

Rzeczniczka PiS pytana, czy podziela opinię, że rozpoczęła się akcja "podtapiania" Macierewicza, powiedziała: Nie. Nie sadzę. Dopytywana, czy to już jest ostateczny koniec kariery Misiewicza, powiedziała, że to jest początek tego, żeby Prawo i Sprawiedliwość wyjaśniło wszystkie rzeczy, które opisywały media, dotyczące Misiewicza. Jak dodała, nie wie, czy Macierewicz miał wpływ na zatrudnienie Misiewicza w Polskiej Grupy Zbrojeniowej.

Były rzecznik prasowy MON i b. szef gabinetu politycznego ministra Antoniego Macierewicza Bartłomiej Misiewicz został w poniedziałek pełnomocnikiem zarządu państwowej Polskiej Grupy Zbrojeniowej ds. komunikacji w spółce. W środę "Rzeczpospolita" oraz "Fakt" podały informację o rzekomych zarobkach Misiewicza. Według gazet będzie on zarabiał 50 tys. zł miesięcznie za pracę na stanowisku pełnomocnika zarządu ds. komunikacji w PGZ i może liczyć na służbowy samochód.

Według rzecznika PGZ Łukasza Prusa, nie jest prawdą, że miesięczne wynagrodzenie Misiewicza wynosi 50 tys. zł. Dodał, że wynagrodzenie żadnego z pełnomocników zarządu spółki nie sięga tej kwoty.

(mal)