Ministerstwo Zdrowia nadal nie ma pomysłu, jak rozwiązać problem z receptami z pieczątką "Refundacja do decyzji NFZ". Chodzi o to, by pacjent, który uzyska od protestującego lekarza receptę z takim wpisem, mógł otrzymać w aptece lek z należną refundacją.
Podczas konferencji prasowej wiceminister zdrowia Marek Haber zamiast podać receptę, jak rozwiązać sytuację, bagatelizował problem, sugerując, że protest właściwie uderza tylko w wąską grupę pacjentów, stosujących niewielką liczbę leków.
Mówimy o dwudziestu kilku substancjach chemicznych, które mają różny poziom refundacji - podkreślał Marek Haber, nie dodając jednak, że w sumie oznacza to blisko 200 leków dla przewlekle chorych.
Zaznaczył jednak, że lekarz, który pracuje w określonej dziedzinie medycyny, ma do czynienia jedynie z kilkunastoma lekami, dotyczącymi jego specjalności. Każdy powinien być w stanie to opanować i stosować - dodał.
Zdaniem wiceszefa resortu zdrowia wypisanie poziomu refundacji dla chorego nie powinno zajmować lekarzowi więcej niż chwilę. To jest rzecz naprawdę prosta, którą można zrobić w ciągu kilkudziesięciu sekund - stwierdził.
Jak dodał, w przypadku leków o różnym stopniu refundacji w większości lek ma dwa poziomy: jest bezpłatny lub dostępny za opłatą ryczałtową, a tylko niewielka część leków ma dwa poziomy refundacji: ryczałt (3,20 zł) oraz odpłatność 30 proc.
Recepty, które nie zawierają określonego poziomu refundacji, mają być realizowane zgodnie z uprawnieniami przysługującymi pacjentom - oświadczył. Recepty z pieczątką: "Refundacja do decyzji NFZ" są ważne i mają być realizowane - podkreślał. Według Habera, aptekarze mogą uzupełniać recepty, które nie posiadają pełnych danych pacjenta lub te dane są niewyraźne.
Pieczątka lub brak określonego poziomu refundacji nie wpływa na poziom odpłatności przez pacjenta - zapewniał. Dodał, że aptekarze mają dostęp do wykazu leków.
Pacjent nie ma szans na odzyskanie pieniędzy, jeśli dostanie receptę z pieczątką "Do refundacji przez NFZ", a w aptece z tego powodu będzie musiał kupić droższy lek. Rzecznik praw pacjenta radzi chorym, by pobierali od lekarzy zaświadczenia o przewlekłości choroby, licząc, że to przekona farmaceutów do zniżek.
Da pacjentom możliwość dostępu do tego leku refundowanego przy chorobie przewlekłej. Trzeba wybierać to mniejsze zło - stwierdził rzecznik prawa pacjenta Krystyna Kozłowska.
Problem w tym, że szef NFZ wystawianie takich zaświadczeń ocenia jako bezprawne, bo - jak tłumaczy - informacja o chorobie nie powinna wyjść z gabinetu lekarskiego. To jest raczej naruszanie praw pacjenta, i to moim zdaniem bardzo poważne - mówił prezes Narodowego Fundusz Zdrowia Jacek Paszkiewicz.
Pacjentom pozostaje więc inna rada: bieganie między aptekami i szukanie "ludzkiego" farmaceuty.
Pacjenci lekarzy m.in. z Porozumienia Zielonogórskiego i OZZL dostają recepty z pieczątką: "Refundacja do decyzji NFZ". Lekarze nie określają poziomu refundacji leków. Według PZ takie pieczątki stawia na receptach 75 proc. lekarzy, a protest popierają Okręgowe Rady Lekarskie. Resort zdrowia ani NFZ nie udzielają informacji na temat skali protestu.
SLD ma w najbliższych dniach złożyć w Sejmie projekt nowelizacji ustawy refundacyjnej. Chce m.in. przywrócić dotychczasowy sposób wypisywania recept. Prawo i Sprawiedliwość chce z kolei, by premier przedstawił na najbliższym posiedzeniu Sejmu informację o sytuacji w służbie zdrowia po wejściu w życie ustawy refundacyjnej i nowej listy leków refundowanych.