Rumuni wybierali dziś prezydenta, który wprowadzi ich kraj do UE. Według jednego z sondaży powyborczych większe poparcie otrzymał premier Adrian Nastase. Głosowało na niego blisko 51 proc. obywateli.
Jego rywala burmistrza Bukaresztu - Traiana Basescu poparło 49,3 uprawnionych. Różnica jest tak niewielka, że nic jeszcze nie jest przesądzone. Tym bardziej, że - według innego sondażu - obaj politycy idą „łeb w łeb”. Pierwsze oficjalne wyniki powinny być znane jutro.
W wyborach parlamentarnych, które odbyły się dwa tygodnie temu, rządząca dotąd koalicja postkomunistycznej Partii Socjaldemokratycznej, z której wywodzi się Nastase, i UDMR straciła większość w parlamencie. Ma jednak duże szanse na utrzymanie się przy władzy dzięki poparciu deputowanych niezależnych.
PSD pozostała najsilniejszym ugrupowaniem parlamentarnym i jest pewne, że w przypadku zwycięstwa jej przewodniczącego Adriana Nastase w drugiej turze wyborów prezydenckich partia ta otrzyma od niego mandat na utworzenie rządu.
W przypadku zwycięstwa Basescu sytuacja się skomplikuje, bowiem zapowiedział on, że zleci utworzenie rządu przedstawicielowi popierającego go sojuszu centroprawicowego, któremu trudniej będzie zgromadzić wokół siebie koalicję większościową.
Wybory prezydenckie odbywają się w historycznym momencie. Rumunia jest właśnie na finiszu procesu negocjacyjnego w sprawie przyszłego członkostwa w Unii Europejskiej.