Z tym problemem walczy lub walczył niemal każdy Polak. Nad Wisłą brakuje lekarzy specjalistów. Prowadzi to do absurdów - jak w Poznaniu czy Warszawie, gdzie brakuje lekarzy anestezjologów. Jeżeli kobieta chce rodzić właśnie tam, powinna zapomnieć o znieczuleniu...
Jak więc poradzić sobie z bólem porodu bez anestezjologa? Tak jak sto lat temu - musi wystarczyć dobre słowo. Ginekolodzy tłumaczą wręcz, że lepiej, by bolało, bo wiadomo wtedy, co dzieje się w ciele kobiety. Z drugiej strony, brakuje anestezjologów, a wycena znieczulenia zewnątrzoponowego przez NFZ jest śmiesznie niska.
Izba Lekarska w Poznaniu ostrzega, że jeśli nie przybędzie specjalistów, medycyna wróci do starych metod - np. laparoskop zastąpi wielkie cięcie brzucha albo przejdziemy do modelu angielskiego, gdzie wszelkie dolegliwości leczy lekarz rodzinny - i to najczęściej paracetamolem.
Ale lekarzy specjalistów brakuje nie tylko w Poznaniu. Nie lepiej jest w samej stolicy. W Warszawie według wstępnych szacunków, brakuje kilkudziesięciu anestezjologów - w jednych szpitalach jest ich wystarczająco, ale w innych ciężko obsadzić dyżury. Z tego też powodu stołeczny ratusz choć chce finansować zabiegi znieczulenia przy porodach, ale nie może tego zrobić. Posłuchaj relacji Kamili Biedrzyckiej:
Najgorsze jest to, że nie ma na to doraźnej recepty. Lekarzy trzeba bowiem inaczej kształcić i trzeba im więcej płacić. A tego nie da się zrobić dziś czy jutro.