Rodzice zastępczy z Pucka, podejrzani o śmiertelne pobicie i zabójstwo dwójki dzieci, trafią na 3 miesiące do aresztu. Najpierw sąd zdecydował o areszcie dla Anny Cz., później taka sama decyzja zapadła w sprawie jej męża Wiesława Cz. Małżeństwo przyznało się do winy, choć wcześniej twierdziło, że śmierć dzieci była wynikiem nieszczęśliwego wypadku.
Mężczyzna i kobieta usłyszeli zarzut pobicia ze skutkiem śmiertelnym. Anna Cz. została także oskarżona o zabójstwo. Sąd aresztował małżeństwo na 3 miesiące. Za udział w śmiertelnym pobiciu 3-latka oraz zabójstwo 5-latki kobiecie grozi nawet kara dożywocia. Mężczyzna może trafić do więzienia nawet na 10 lat.
32-letnia Anna i 36-letni Wiesław Cz. zostali zatrzymani we wtorek wieczorem. Śledczy z Pucka zajmujący się sprawą zdecydowali się na to po przesłuchaniu świadków oraz po wstępnych wynikach sekcji.
Śledczy powołają biegłego psychiatrę, który zbada 32-letnią Annę Cz. Nie wiem, jak to się potoczy. Biegli psychiatrzy mogą wydać opinię po jednorazowym badaniu, a równie dobrze mogą zarządzić obserwację psychiatryczną i wtedy się wszystko przeciągnie - powiedział prokurator Piotr Styczewski. Dodał, że do decyzji o badaniach psychiatrycznych skłonił śledczych przede wszystkim charakter zarzucanych kobiecie przestępstw. Dodatkowo podejrzana zeznała, że miała w przeszłości problemy psychiczne. Prokurator nie chciał jednak zdradzić, czy kobieta leczyła się psychiatrycznie czy nie. Bardzo ogólnie wypowiadał się też o motywach działania małżeństwa C. Podejrzani tłumaczyli podobno, że mieli dwójkę własnych dzieci i nie radzili sobie z opieką nad pozostałymi.
3 lipca policjanci z Pucka otrzymali od pogotowia informację, że w jednej z rodzin zastępczych doszło do wypadku, w którym zginął 3-letni chłopiec. Według rodziców zastępczych, dziecko miało spaść ze schodów. 12 września w tej samej rodzinie doszło do kolejnej tragedii. Opiekunowie 5-letniej dziewczynki poinformowali, że podczas kąpieli w brodziku mała poślizgnęła się, upadła, a następnie zachłysnęła się wodą. Obiema sprawami zajęła się wtedy pucka prokuratura.
5-letnia dziewczynka i jej 3-letni brat zostali umieszczeni w rodzinie zastępczej wraz z trójką swojego rodzeństwa w styczniu tego roku. Ich opiekunowie mają też dwójkę swoich dzieci. Po śmierci 5-latki trójka jej rodzeństwa została przeniesiona do innej rodziny zastępczej, z kolei biologiczne dzieci małżeństwa Cz. - przekazane rodzinie.
Już w opinii biegłego po sekcji zwłok 3-letniego Kacpra, który zmarł w lipcu, pojawiły się wątpliwości, czy śmierć dziecka była skutkiem wypadku - ustalił reporter RMF FM Kuba Kaługa. Podejrzenia śledczych wzbudziła dopiero śmierć jego siostry.
Całość zgromadzonych dowodów - zdaniem śledczych - wskazywała bardziej na wypadek. Dlatego w lipcu, gdy wykonano sekcję zwłok 3-letniego Kacpra, nic nie zrobili. Co więcej, jak usłyszał reporter RMF FM, żaden ze świadków nie ujawnił, co naprawdę działo się w rodzinie zastępczej.
Mogło dojść do upadku ze schodów na twarde podłoże. Zawsze są brane jednak pod uwagę inne scenariusze. Biegły nie wykluczył innego mechanizmu śmierci - skomentował Piotr Styczewski, prokurator rejonowy w Pucku. W przypadku dziewczynki biegli z całą stanowczością orzekli, że obrażenia wewnętrzne, jakich doznała, nie mogły powstać w wyniku wypadku, musiały je wywołać działania drugiego człowieka - dodał.
Rodzina Cz. przeszła w 2010 roku odpowiednie szkolenie i spełniła wszelkie wymogi. Tuż po śmierci pierwszego dziecka została objęta pomocą psychologiczną. Był psycholog nasz z PCPR, był psycholog z poradni, który zajął się dziećmi. Ta pomoc była kontynuowana cały czas do momentu drugiego wypadku - skomentowała Kryszak.
Jak powiedziała, pracownicy Centrum nie zauważyli nic nieprawidłowego w rodzinie zastępczej prowadzonej przez małżeństwo Cz. Z opinii psychologów wynikało, że sytuacja jest naturalna, jak po wypadku. Nie mieliśmy sygnałów, że chodzi o jakieś inne działania niż zwykły wypadek - powiedziała dyrektor.
Wyjaśniła, że od stycznia rodzinę Cz. odwiedzał też koordynator rodzinnej opieki zastępczej. To były wizyty przynajmniej raz w tygodniu i w niezapowiedzianych porach - powiedziała. Koordynator także nie zauważył nic niepokojącego. Żadnych zastrzeżeń nie zawierała także opinia ze szkoły.
Rzecznik Praw Dziecka Marek Michalak zapowiedział we wtorek, że zbada okoliczności śmierci dzieci z Pucka. Jego przedstawiciele mają skontrolować instytucje odpowiedzialne za nadzór nad rodziną zastępczą, a także czynności podejmowane przez organy ścigania i wymiar sprawiedliwości. Chcą też sprawdzić, jak zostało zabezpieczone dobro pozostałych dzieci umieszczonych w rodzinie zastępczej.
Zgodnie z decyzją wojewody pomorskiego w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie w Pucku rozpoczęła się dziś kontrola. Od rana trzech pracowników wydziału polityki społecznej prowadzi taką kontrolę; sprawdzana jest cała dokumentacja związana z prowadzeniem tej rodziny od momentu kiedy dzieci zostały powierzone zastępczym rodzicom, aż do tragicznych wydarzeń - wyjaśnił rzecznik wojewody Roman Nowak.
Starosta pucki Wojciech Dettlaff poinformował, że jego urząd nie będzie przeprowadzać swojej kontroli w centrum pomocy rodzinie. Po co nasyłać lawinę kontroli, skoro jedna, zewnętrzna, obiektywna może to zrobić bardzo dobrze; po co dublować te działania - dodał. Podkreślił, że dla niego ważne będą wyniki kontroli zewnętrznej.