Od kilku tygodni trwa spór o tańsze od pociągów Intercity składy Interregio, uruchamiane przez Przewozy Regionalne. Rywalizacja pomiędzy spółkami wychodzi pasażerom na dobre, ale niestety tylko na głównych szlakach. Te lokalne coraz częściej zarastają trawą.
Spór to efekt ubiegłorocznej reformy, w efekcie której pociągi pospieszne przeniesiono z Przewozów Regionalnych do Intercity. A że ten przewoźnik jest bardziej nastawiony na zysk, to w ciągu ostatnich dwóch dni już zlikwidował kilkanaście pociągów, m. in. Ostatnie z Lublina do Zamościa. Zapewniamy pasażerom wygodną komunikację autobusową. Autobusy będą nowoczesne, z klimatyzacją i toaletą - obiecuje Paweł Nej z Intercity.
W sumie od początku września zniknęło z rozkładu Intercity już kilkanaście połączeń, a w kolejce czekają następne. Na zmianach tracą pasażerowie wybierający krótkie trasy. Zyskują ci, którzy jadą w daleką podróż, bo Interregio oferuje niższe ceny, na przykład pociąg z Warszawy do Krakowa jest o połowę tańszy niż ten z Intercity. Jedzie wprawdzie o 20 minut dłużej, a w trasę wyjeżdżają zwykłe składy elektryczne, to - jak przekonał się nasz reporter Paweł Świąder - pasażerom to nie przeszkadza.
Pewnie przeszkadza Intercity, bo z powodu starych wagonów nazywa składy Interregio "brzydkim kaczątkiem". Ich konkurenci zapewniają jednak, że "brzydkim kaczątkiem" nie będą wiecznie. Podpisujemy umowy na nowy tabor - podkreśla Michał Lipiński z Przewozów Regionalnych. Niech to "brzydkie kaczątko" jak najszybciej zmieni się w pięknego łabędzia, bo tak przecież stało się w bajce Andersena - dodaje:
Nowe połączenia uruchamiane przez koleje regionalne do tego stopnia oburzyły szefów Intercity, że oprócz obniżania cen swoich biletów zaprotestowali w specjalnym liście. Zatytułowali go "PKP PR, czyli sen gęsi o byciu łabędziem". Zaznaczyli w nim, że Przewozy Regionalne powinny raczej dowozić pasażerów z podmiejskich miejscowości do centrum aglomeracji. A oni już zadbają o rozwożenie ich między miastami. Problem w tym, że nawet jeśli szybko dojedziemy z Piaseczna do Warszawy, to w stolicy możemy utknąć nawet na kilkadziesiąt minut. Wygląda na to, że w PKP nikt nie zastanawia się, jak skomunikować połączenia tak, żeby było wygodnie pasażerom.