O miejsce dla nieoczekiwanego pacjenta będzie w te święta trudno w łódzkich szpitalach. Najgorzej jest na oddziałach chirurgicznych. Wszystko przez remonty – prace trwają w trzech placówkach.
W ostatnich dniach doszło do kuriozalnej sytuacji. Pacjent z atakiem wyrostka robaczkowego spędził w karetce 4 godziny. Przez ten czas szukano dla niego miejsca w którymś ze szpitali.
Walka o łóżko toczy się od chwili przyjęcia zgłoszenia przez dyspozytorów pogotowia ratunkowego. Zdarza się jednak, że lekarze dzwonią do Centrum Powiadamiania Ratunkowego z pretensjami o kolejnego wysłanego do nich chorego. - Jeden szpital informuje, że muszą wymienić gniazdo zasilania elektrycznego, inny – że wymieniają zawór wodny, zdarza się też wymiana stolarki okiennej - mówi Jan Poliński z ŁCPR.
Dyrektor jednego ze szpitali tłumaczy się procedurami. Chirurgia wprawdzie już działa, jednak pustkami świecą inne oddziały. Być może w Łodzi podjęto remonty taktyczne – szpitale prowadzą prace tam, gdzie wyczerpały już swoje limity na usługi.