Prom, który woził mieszkańców Orzechowa między dwoma brzegami rzeki Warty, nie nadaje się już do użytku. Zastąpiono go gumowym pontonem, który zabiera zaledwie kilkoro pasażerów albo jedno pasażera z rowerem. Dla kierowców, którzy codziennie pokonywali tę drogę jadąc np. do pracy, oznacza to jazdę naokoło. Przynajmniej 20 km więcej w jedną stronę. By uniknąć podobnych sytuacji, jeszcze nie tak dawno pojawił się pomysł, by przeprawę zastąpić mostem, ale okoliczne gminy nie potrafiły się porozumieć w kwestii jego budowy.
Orzechowo znajduje się niecałe 60 km od Poznania. Leży kilka kilometrów od DK 11 prowadzącej do Katowic. By dostać się do miejscowości, trzeba skręcić w Krzykosach. Tę drogę pokonuje też sporo ciężarówek, dostarczających i odbierających towar z dwóch sporych zakładów przemysłowych w Orzechowie. To właśnie m.in. ich pracownicy korzystali z promu.
Dziennie to około setka pasażerów - mówi w rozmowie z RMF FM Mariusz Matuszak, który prom w Orzechowie obsługiwał od 26 lat. Teraz obsługuje gumowy ponton.
W miejscowości widać drogowskazy na prom. Po dojechaniu na miejsce - zamknięty szlaban, znak "STOP" i informacja o tym, że prom nie kursuje. Pan Mariusz jest jednak na posterunku, gotowy, by transportować pasażerów na drugi brzeg rzeki w kierunku Dębna. Zabiera jednak tylko pieszych, ewentualnie rowerzystów.
Na pontonie mieszczę dwa rowery i pasażera. Albo czterech pasażerów. Prom ma 53 lata, grubość blachy się nie zgadza i po prostu nie przeszedł przeglądu. Gdyby odnowić górne poszycie blachy, to jeszcze by popływał, ale to się nie opłaca. Remont będzie kosztował tyle co połowa nowego promu, a za cztery lata i tak trzeba będzie go powtarzać. - tłumaczy pan Mariusz.
Lokalne władze, czyli starostwo powiatowe w Środzie Wielkopolskiej, ogłosiły już przetarg na nowy prom, ale trzeba było go unieważnić. Nie znalazł się żaden chętny, który mógłby zbudować coraz mniej popularną dziś rzeczną platformę. Jeszcze w tym tygodniu ma zostać ogłoszony nowy przetarg. Jeśli zostanie rozstrzygnięty - prom ma być gotowy za cztery miesiące, ale wznowienie jego kursów będzie możliwe najwcześniej za pół roku. Zanim prom zacznie wozić pasażerów musi przejść stosowne przeglądy i testy.
Problemu by nie było, gdyby przeprawa została zastąpiona mostem, ale w sprawie jego budowy nie porozumiały się okoliczne gminy. Urzędnicy ze Środy Wielkopolskiej chcą z nimi jeszcze negocjować.
Zamierzamy podjąć rozmowy z władzami gmin, żeby nakłonić je do zmiany miejsca, w którym ma powstać planowany już w okolicy most. Chcemy, by został przeniesiony z Pogorzelicy do Dębna - mówi w rozmowie z RMF FM Bartosz Wieliński ze Starostwa Powiatowego w Środzie Wielkopolskiej.
Co jednak zanim powstanie most? Jest plan, by przeprawę promową przywrócić. Na razie ten transport jest możliwy za pomocą pontonu i będzie tak do momentu zakupu nowego promu. My przewidujemy, że tak się stanie na przestrzeni najbliższych trzech - czterech miesięcy - dodaje Wieliński.
Z promu korzystali nie tylko pracownicy wspomnianych zakładów, ale też zwykli mieszkańcy, którzy w sąsiedniej miejscowości odwiedzali np. cmentarz. Chcieliśmy jechać kiedyś do Hermanowa, no ale nie ma czym. Promu nie ma, jakiś tam ponton, który zabiera pojedynczo. No musimy czekać - mówi pani Ola, mieszkanka Orzechowa.
Szkoda, że nie zrobili tej kładki, ale gminy się nie chciały dołożyć. Prom nie kursuje, to jest tragedia. Trzeba jeździć gdzieś tam przez Nowe Miasto, tam ruch też jest ogromny. Prom jest nam potrzebny i to na sto procent. - dodaje pan Piotr.
Z przeprawą przez Wartę między Orzechowem a Dębnem wiąże się też tragiczna historia. 115 lat temu zginęła tu grupa dziewięciorga dzieci i sternik łódki, który przewoził je na drugą stronę. To zdarzenie upamiętnia kamienna tablica z nazwiskami ofiar, umiejscowiona nad brzegiem rzeki. Część starszych mieszkańców patrzy więc na przeprawę przez rzekę niewielkim pontonem przez pryzmat tamtej tragedii. Nie korzystają z tymczasowej przeprawy. Wolą zaczekać na prom z prawdziwego zdarzenia.
(nm)