Prokuratura wszczęła śledztwo ws. śmierci 5-letniej dziewczynki, która zmarła po spotkaniu sylwestrowym na stołecznej Białołęce. Dziewczynka została trafiona petardą w głowę podczas zabawy na jednej z prywatnych posesji. Lekarzom z wezwanej karetki, mimo reanimacji, nie udało się jej uratować.

Sprawą będzie zajmować się Prokuratura Rejonowa Warszawa-Praga Północ - poinformowała rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Renata Mazur. Decyzją prokuratora rejonowego zostało wszczęte śledztwo w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka - wyjaśniła. Jak powiedziała, podjęto decyzję o przeprowadzeniu sekcji zwłok dziewczynki.

Dotychczasowe ustalenia wskazują, że najprawdopodobniej był to nieszczęśliwy wypadek. Konieczne jest natomiast przeprowadzenie czynności, w tym przesłuchanie osób uczestniczących w tej zabawie sylwestrowej, ponieważ z uwagi na ich stan psychiczny, na szok, w jakim się znajdowały, nie można ich było przesłuchać bezpośrednio po zdarzeniu - wyjaśniła rzecznik.

Chcieli sprawić dzieciom przyjemność


Do tragicznego w skutkach zdarzenia doszło na terenie prywatnej posesji na Białołęce. W sylwestrową noc grupa ośmiu dorosłych osób postanowiła zorganizować pokaz fajerwerków dla siódemki dzieci. Krótko po północy wszyscy wyszli na zewnątrz. Choć teren był bezpieczny, a dzieci znajdowały się w dość dużej odległości od miejsca, gdzie odpalano sztuczne ognie, doszło do nieszczęśliwego wypadku. W pewnym momencie od jednego z fajerwerków oderwała się plastikowa część, która uderzyła pięcioletnią dziewczynkę.

5-latka po pewnym czasie powiedziała swoim opiekunom, że źle się czuje i boli ją głowa. Opiekunowie natychmiast zabrali ją do domu. Zawiadomili lekarza. W międzyczasie, zanim pogotowie dojechało na miejsce, dziewczynka straciła przytomność. Niestety, lekarz pogotowia, mimo prowadzonej akcji reanimacyjnej, nie zdołał jej uratować. Dziecko zmarło.

Wiadomo już, że osoby dorosłe uczestniczące w pokazie fajerwerków zorganizowanym na Białołęce były trzeźwe.