Warszawska prokuratura zajęła się usprawiedliwieniami nieobecności posłów PiS. Niektórzy z parlamentarzystów twierdzili, że podczas głosowań w czerwcu i lipcu nie było ich w Sejmie. W rzeczywistości zbojkotowali posiedzenie. Wpłynęło do nas doniesienie od obywatela- mówi rzeczniczka prokuratury Katarzyna Szeska.
Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski zapowiadał, że jeśli komisja etyki uzna, że posłowie PiS, przedstawiając fałszywe zwolnienia z obrad Sejmu 13 czerwca i 11 lipca, chcieli wyłudzić 300 zł, sprawą zajmie się prokuratura. SLD przygotował własne zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa poświadczenia nieprawdy.
Chodzi o 27 posłów, którzy zbojkotowali obrady Sejmu. Część usprawiedliwiła potem swoją "nieobecność" ważnymi względami, by nie tracić 300 zł diet za uczestnictwo w obradach. Według mediów, posłowie pisali, że byli na pogrzebie w innym mieście, inni podawali opiekę nad dziećmi lub objazd swego okręgu. Część z nich jest jednak na zdjęciach z 11 lipca w Sejmie, gdy PiS po bojkocie zwołał konferencję prasową.