116 posłów oficjalnie ukaranych za nieusprawiedliwione nieobecności na posiedzeniach Sejmu. Do tego setki opuszczonych głosowań, za które posłowie nie ponieśli kary. Reporterzy RMF FM Agnieszka Burzyńska i Mariusz Piekarski sprawdzili obecność posłów na głosowaniach; prześwietlili, jak parlamentarzyści wywiązywali się ze swoich obowiązków, czy wypełnili „minimum programowe” dla posłów.
Na czele stawki jest Donald Tusk. 640 opuszczonych głosowań z 727 możliwych. Ale jemu łatwo było zostać liderem - wszak jest premierem, ma dużo pracy... O taki wynik nie było trudno. Prawdziwym osiągnięciem może więc być drugie miejsce zawodowego posła, który oprócz posłowania nie ma żadnych innych obowiązków. To Szymon Giżyński z PiS-u - odpuścił sobie 500 sejmowych głosowań.
Tuż za nim to już prawdziwy peleton bardzo przemęczonych parlamentarzystów. 300-400 nieobecności. Okazuje się, że taki wynik to żadna sztuka. Dlatego o trzecie miejsce zaciętą walkę stoczyli Sławomir Nowak - 420, Paweł Zalewski - 398 i Grzegorz Napieralski - 383.
Co ciekawe, statystyki sporządzone przez naszych dziennikarzy diametralnie różnią się od tych oficjalnych, sejmowych. I wcale błąd nie leży po stronie naszych redakcyjnych kolegów. Nieobecności kosztują nawet 400 złotych za dzień, więc posłowie przynoszą usprawiedliwienia. Dlatego też po kieszeni najbardziej dostają zupełnie inni posłowie niż ci, którzy głosowania opuszczają.
Szymon Giżyński z PiS-u za nieobecności płacić nie musi, bo – jak udowadniał Mariuszowi Piekarskiemu – zwolnień lekarskich ma cały plik. Gdyby lekarze wiedzieli, że jestem w Warszawie to, by mi dotłukli - przekonywał naszego reportera. Wczoraj schorowany poseł pojawił się w Sejmie. Ale nie po to, by uwziąć udział w komisji rolnictwa, której jest członkiem, ale by bronić immunitetu Zbigniewa Ziobry. Ale czy awantura nie zaszkodziła choremu serca posła i nie podniosła i tak wysokiego na co dzień ciśnienia. Posłuchaj relacji Mariusza Piekarskiego:
Ze swojej kieszeni za opuszczone głosowania nic nie wyciągnął także Grzegorz Napieralski, który jak przyznał w rozmowie z naszymi dziennikarzami, w Sejmie nie zawsze mógł być, bo… to sprawy rodzinne, bo to teren. Na wszystko ma jednak usprawiedliwienia. Zapłacić za to musiał Paweł Poncyliusz i jeszcze 115 innych posłów. Rekordzista - Waldemar Pawlak z PSL-u – 19 razy uszczuplał swój budżet. Posłuchaj w relacji Agnieszki Burzyńskiej i Mariusza Piekarskiego:
Skoro posłowie tak często odpuszczają sobie sejmowe posiedzenia, może kara – 400 złotych za absencję – jest niewystarczająca? Oto jak Waszym zdaniem należy karać leniwych parlamentarzystów: