Andrij Deszczyca stwierdził, że w ciągu 2-3 dni Polska, Litwa, Łotwa i Estonia zamkną granice z Białorusią i Rosją dla ruchu samochodowego. W radiu RMF24 Adrian Furgalski, prezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR komentował, czy to możliwy scenariusz i co będzie oznaczał, także dla polskich przewoźników.
Andrij Deszczyca stwierdził, że w ciągu dwóch, trzech dni Polska, Litwa, Łotwa i Estonia zamkną granicę z Białorusią i Rosją dla ruchu samochodowego. Do sprawy odniósł się rzecznik polskiego rządu. "Liczymy na to, że Unia Europejska pilnie przyjmie takie sankcje, bo inaczej nie możemy ich przyjąć na poziomie krajowym" - mówił Piotr Müller.
O komentarz do tych planów poprosiliśmy Adriana Furgalskiego - Prezesa Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.
Krzysztof Urbaniak: Z tego co wiemy, Polska nie może zamknąć granicy, bo musiałaby płacić wysokie kary, prawda?
Adrian Furgalski: Tak, tylko właśnie mam takie przekonanie, że za dużo wypuszczamy informacji, które chyba dają Ukrainie pewnego rodzaju nadzieję. Strona ukraińska wielokrotnie apelowała, żeby odciąć agresora rosyjskiego i białoruskiego od transportu morskiego i lądowego. Nie tylko tutaj myślę o samochodach ciężarowych, chociaż na samochodach ciężarowych, na tranzycie przez Białoruś ten kraj zarabia najwięcej, bo między 2,5 a 3 miliardy dolarów, ale też np. mówimy o - na pewno dużo mniejszej skali - ale odcięciu też komunikacji kolejowej. Tak na marginesie ta komunikacja sama się odcięła, ponieważ bardzo wielu towarów nie można wozić, bo są sankcje. Spora część firm już przestała współpracować z Rosją czy Białorusią. Część firm przestała współpracować też dlatego, że nie chce z tym reżimem współpracować. Wreszcie powód trzeci - co nie oznacza, że najmniej znaczący - to jest oczywiście obawa o zdrowie i życie kierowców. Dam taki przykład, że przed wojną na kierunku wschodnim, a więc to jest Ukraina, Białoruś i Rosja, ale też dalsze kraje, typu chociażby Kazachstan czy nawet Mongolia, gdzie nasz transport się zapuszczał, mieliśmy około 15 tysięcy samochodów ciężarowych. Tyle było zaangażowanych. A w całym kraju, w firmach transportu międzynarodowego, mamy tych samochodów około 280 tysięcy. Czyli z 280 tysięcy zaangażowanych w międzynarodowy transport zarobkowy, około 15 to był kierunek wschodni - szeroko pojęty - dzisiaj i tak jest ich niewiele. Jakiś czas temu było to 2 tysiące pojazdów, a więc widać, że sankcje i obawy o bezpieczeństwo ładunku i niechęć do współpracy z częścią krajów - właśnie na tym kierunku wschodnim - sprawiła, że praktycznie już można powiedzieć, że mocno zamarł w tym kierunku właśnie nasz handel.
Czyli znamy w takim razie skalę i wiemy ilu mniej więcej firm to by dotyczyło. A czy w takim razie, jeżeli Unia wprowadzi takie sankcje, to czy dla firm transportowych powinny być jakieś rekompensaty?
Ja myślę, że tak, dlatego że nasz transport zarobkowy drogowy to jest dzisiaj numerem jeden w Unii Europejskiej, ale już takie złe czasy przychodziły wcześniej na niego. On już w jakiejś mierze został wyrugowany z rynku rosyjskiego - tam od szeregu lat mamy sankcje. Unia wprowadza niesłuszny pakiet mobilności, który przede wszystkim uderza w polskie firmy, w litewskie, bułgarskie i - też bardzo ważna rzecz - Brexit i to też zamknięcie handlu w sporej części z Wielką Brytanią. Teraz gdyby to była jedna tylko taka przeszkoda, to oczywiście jest duża elastyczność w naszych firmach, że szukają nowych rynków, ale jak na kilku frontach, plus na jednym mamy front wojenny, to teraz znalezienie tego ładunku, mogą szukać, oczywiście i będą szukać w innych częściach Europy, szukają też na rynku polskim. Ale to po pierwsze nie jest tak łatwo, chociaż łatwiej jest oczywiście niż przewoźnikom kolejowym, którzy nagle muszą znaleźć ładunki dla swoich towarów. W pewnym sensie z góry można powiedzieć, że przegraną będą niestety firmy kolejowe, bo one nie są tak elastyczne. Będzie coś na kształt takiej wewnętrznej rywalizacji, przynajmniej o te ładunki polskie, ale w moim przekonaniu mamy na pewno jakąś część firm - tutaj trzeba by dokładnie, żeby rząd zebrał skalę, tak jak mówimy o drogach, także i o kolei - gdzie większość ich współpracy to był kierunek wschodni. I teraz nagle odcięcie ich, to na pewno nie wystarczy powiedzieć im, że rząd wam pomoże, bo np. przez trzy miesiące nie będziecie płacić ZUS-u za pracowników. Nie, musi być jakaś forma wsparcia. Ja sobie tego nie wyobrażam takiego stanu, że rząd zostawi te firmy. Wszyscy już wiemy, że na skutek wojny w Ukrainie gospodarka globalna a także gospodarka polska będzie się słabiej rozwijać. Rozwijała się słabiej, mieliśmy przecież minus jeśli idzie o PKB w związku z pandemią. Wpadamy w kolejny korkociąg - na pewno nie taka skala jak wtedy, bo nie wszystkich to tak dotyka - ale te firmy, które nie mają takiej prostej możliwości, że nie ma nagle Białorusi, nie ma Rosji, nie robimy tam biznesów, przerzucamy się na Niemcy, Francję. To nie jest takie proste, więc forma wsparcia musi być i firmy o to już pytają...
A o jakich pieniądzach mówimy? Jeżeli podliczymy...
Zaraz powiem, tylko jeszcze chciałem powiedzieć tutaj, że postawa przewoźników jest taka: zdajemy sobie sprawę z tego, że będzie nam trudno, ale w zdecydowanej większości - bo nie chcę powiedzieć tego za wszystkich - nie chcemy współpracować z tymi, którzy zabijają niewinnych ludzi, więc zgadzamy się, że takie sankcje powinny być, ale jakieś osłonowe narzędzia też rząd powinien wprowadzić. Była na przykład mowa o tym, żeby spółki skarbu państwa miały obowiązek nadawania ładunków tylko do polskich przewoźników. Nie chcę już się tutaj w meandry gospodarki rynkowej czy jest to w ogóle możliwe czy nie, ale teraz o jakich możemy mówić o problemach. Jak popatrzymy na to, ile w tym kierunku wschodnim tych towarów jechało - i mówię tu nie tylko o Białorusi czy Rosji - ale nie będziemy mogli przez Białoruś jechać, Ukrainę, to parę innych też odpada - to jest jakieś 9 proc. rynku. Wiem że to będzie za prosto tak łatwo liczyć, ale firmy wszystkie, cała branża i magazyny, spedycja i właśnie kierowcy pracujące w tych firmach wytwarzali 7 proc. polskiego PKB, jakieś 130 mld przychodów, więc na pewno nie mówimy o stratach rzędu kilku czy kilkunastu milionów. To raczej - też wszystko oczywiście zależy od tego jak długo będzie trwała wojna, wiadomo, że sankcje nie znikną zaraz po ustaniu tej wojny - raczej mówimy o kilkunastu miliardach złotych. Zwłaszcza, że już o około 16-20 mld - tak mówiono - że tyle mogą stracić polskie firmy, na skutek właśnie tego, co mamy na Zachodzie, czyli nowych rozwiązań unijnych w ramach pakietu mobilności.
Czyli to są gigantyczne pieniądze.
Gigantyczne. Jak to się wszystko poskłada, gdzie te problemy są, w jakich częściach w tej chwili Europy, świata, to naprawdę to miejsce numer jeden naszego zarobkowego transportu drogowego jest absolutnie zagrożone.