4 do 6 tysięcy złotych za ofiarność i odwagę – takie nagrody wręczył szef MSWiA Ludwik Dorn policjantom, biorącym udział w interwencji w czasie sobotnich zamieszek w stolicy. Chwalił także sposób przeprowadzenia akcji – tu jest jednak osamotniony.
Szef resortu spraw wewnętrznych konsekwentnie odrzuca wszelkie zarzuty o nieporadne dowodzenie akcją. Wręczenie nagród 9 funkcjonariuszom wyglądało na zamierzoną manifestację. Minister gromkim głosem zganił wszystkich, którzy krytykowali sposób przeprowadzenia akcji przez policję.
Oprócz słów uznania policjanci otrzymali także gratyfikacje finansowe – 6 tys. złotych dostali dowódcy, a 4 tys. posterunkowi. To dopiero początek wdrażania szerokiego systemu motywowania funkcjonariuszy – Ludwik Dorn zapowiedział, że w tym roku przeznaczy 100 milionów złotych na nagrody dla policjantów.
Wicepremier stwierdził także, że dumny z postawy policjantów jest rząd, a także warszawiacy. Tu jednak warto się zatrzymać – wszak zastrzeżenia do dowodzenia akcją tłumienia zamieszek mają głownie mieszkańcy stolicy, poszkodowani w czasie burd. - Pan policjant powiedział nam, żebyśmy natychmiast zamykali ogródki, bo oni nie odpowiadają za to, co się wydarzy. Do interwencji nie przyjadą i mamy sobie radzić sami - relacjonował kilka dni temu reporterce RMF jeden z właścicieli ogródków na zdewastowanym placu Zamkowym.