Policjanci wraz z restauratorami z warszawskiej Starówki obliczają straty po sobotnich zamieszkach na pl. Zamkowym. Chcą, żeby wandale oprócz odpowiedzialności karnej, ponieśli także koszty finansowe.
Na razie nie wiadomo dokładnie, jakie straty ponieśli restauratorzy i miasto; trwa ich szacowanie. Jedno jest jednak pewne, to nie miliony złotych – jak piszą niektóre dzienniki; chodzi raczej o kilka wybitych szyb i kilkadziesiąt połamanych krzeseł i stolików. Ale i to będzie z pewnością dotkliwa kara, zwłaszcza dla rodziców nieletnich bandytów. Jak się okazuje, niemała grupa zatrzymanych w sobotę wandali to osoby nieletnie. Posłuchaj relacji reportera RMF FM Romana Osicy:
A pierwsze zarzuty już postawiono. 32 stadionowym chuliganom postawiono zarzuty zniszczenia mienia, 3 odpowie za kradzież z włamaniem, 22 - za podrobienie akredytacji dziennikarskich, 3 za wtargnięcie na stadion i kolejnych 3 za posiadanie broni bez zezwolenia. Grozi za to nawet do 10 lat więzienia.
Te liczby mogą się jeszcze zmienić. Trwają bowiem przesłuchania pozostałych zatrzymanych – w sumie 231 osób, analizowane są też materiały zebrane przez policję - zdjęcia, nagrania z rozruchów. Do tej pory warszawscy prokuratorzy złożyli 30 wniosków o areszt. Jak dowiedział się nasz reporter, śledczy nie wykluczają także postępowania w sprawie sposobu przeprowadzenia akcji przez policję.
Do zamieszek doszło podczas meczu Legii Warszawa z Wisłą Kraków, gdy grupa ok. 600 kibiców próbowała wedrzeć się na stadion bez biletów, a także po meczu, gdy kibice świętowali na pl. Zamkowym zdobycie przez Legię mistrzostwa Polski.
W związku z sobotnimi zamieszkami i zbliżającym się mundialem w Niemczech, gdzie wybiera się niemała grupa polskich kibiców, rosną obawy wśród niemieckich dziennikarzy. "Strach przed chuliganami. Terror rośnie" - to tytuł internetowego wydania tygodnika „Der Spiegel”. Z kolei w gazecie „Berliner Kurier” zamieszczono zdjęcia burd pseudokibiców, m.in. z Polski.
I trudno się dziwić, bo na niemieckich stadionach między kibicami przeciwnych drużyn walka ogranicza się tylko do tego… kto, kogo przekrzyczy, dopingując swoją drużynę; bez przekleństw i wyzwisk. Przekonali się o tym nasi wysłannicy Sebastian Szczęsny i Tomasz Staniszewski, którzy w sobotę obserwowali mecz w Monachium, na stadionie, gdzie 9 czerwca rozpocznie się bój o piłkarskie mistrzostwo świata. Posłuchaj: