Pasażerowie pociągu TLK z Warszawy do Przemyśla marzli w nieogrzewanych wagonach przy kilkunastostopniowym mrozie. Obsługa jedynie ich przeprosiła. Spółka InterCity twierdzi, że wagony wyjechały sprawne, a do awarii doszło po drodze. Informację o nieogrzewanym składzie dostaliśmy na Gorącą Linię RMF FM.
Trzy godziny marznięcia w pociągu przy zerze. Było na tyle zimno, że woda zamarzała na podłodze - skarżyła się reporterowi RMF FM Maciejowi Grzybowi jedna z pasażerek pociągu TLK relacji Warszawa-Przemyśl. Podróżni przyznawali, że obsługa pociągu przepraszała ich za niedogodności, ale ani koców, ani darmowej herbaty nie dostali. Polarne warunki. Ja bym któregoś z tych ministrów przewiózł. Włożyłbym go do takiego pociągu i niech przejedzie przez pół Polski - dodawał zdenerwowany podróżny, który wysiadł na Dworcu Głównym w Krakowie.
Kierownik składu, z którym rozmawiał nasz reporter bezradnie rozkładał ręce: Widocznie była usterka.
Jak się okazało, zimnych wagonów z niedziałającym ogrzewaniem nie można było wymienić w Krakowie. Pociąg ze zmarzniętymi pasażerami pojechał więc dalej do Przemyśla.
Spółka InterCity utrzymuje, że nikt nie wypuściłby w trasę zepsutych wagonów. Firm twierdzi, że wagony na trasie z Warszawy do Krakowa nie zdążyły się nagrzać. W tym przypadku była jeszcze konieczność przed wyruszeniem pociągu w trasę wymiany jednego z wagonów. Więc jeśli ten wagon był w ostatnim momencie wymieniany, to zapewne nie był ogrzewany. Natomiast skład wyjechał sprawny - powiedziała Beata Czemerajda z biura prasowego InterCity. Według niej, dopiero po wyruszeniu pociągu doszło do awarii, której nie udało się naprawić w Krakowie. Czemerajda przyznaje, że zmarznięci pasażerowie powinni dostać gorącą herbatę lub kawę. Obsługa miała obowiązek rozdać poczęstunek. Spółka wyjaśnia dlaczego tak się nie stało i zapowiada wyciągnięcie konsekwencji.
W każdej chwili możesz wysłać nam informację, zdjęcia lub film na Gorącą Linię RMF FM.