Zapłacili za ubezpieczenia, ale agentka nie wpłacała ich pieniędzy na konto ubezpieczyciela. Agnieszka W. z Łęcznej na Lubelszczyźnie oszukała co najmniej 30 osób na 25 tysięcy złotych. Teraz okazuje się, że to nie koniec ich problemów: firma ubezpieczeniowa, która też straciła na działalności oszustki, sprzedała swój dług firmie windykacyjnej.
W ciągu ostatnich trzech tygodni dostałam 2 pisma - mówi naszemu reporterowi Zofia Tkaczyk, jedna z osób oszukanych przez Agnieszkę W. Jak można tak postępować? - pyta. Pierwszą polisę zawarłam w Lublinie i było wszystko w porządku. Sami w siedzibie firmy ubezpieczeniowej zaproponowali, żebym przy przedłużania skorzystała z usług agentki. Sami ją wskazali, że pracuje dla nich a teraz mam problemy. Miałam problemy z chodzeniem przyjechała do mnie do domu do Milejowa, wypełniła dokumenty, zapłaciłam jej pieniądze i wszystko było w porządku do czasu kiedy pojawiło się wezwanie do zapłaty - relacjonuje.
Jak zamykam oczy widzę jej twarz - mówi oszukana pani Zofia. Taka była miła... dlaczego, skoro ona nie wywiązała się ze swoich obowiązków, nie przekazała wpłaconych przeze mnie i inne osoby składek, ściga się teraz nas. Skoro oni ją zatrudniali, to niech wewnętrznie załatwią sprawę a nam dadzą spokój. Ja jestem uczciwą osobą, zapłaciłam. Kiedy to się skończy? - pyta.
Policja cały czas zbiera informacje o poszkodowanych i wspólnie z prokuraturą gromadzi materiały. Możliwe, że oszustka naciągnęła nawet 100 osób.
Na pewno będzie prościej jeśli zapadnie wyrok skazujący Agnieszkę W. Wtedy będzie on wiążący dla sądów w postępowaniach cywilnych - mówi mecenas Choroszyński. Na razie firma windykacyjna nie zdecydowała się skierować żadnej ze spraw moich klientów do sądu. Jeśli to zrobią, dopiero będziemy mieli możliwość podnoszenia argumentów przed sądem. Dla mnie sytuacja jest jasna. Moi klienci wywiązali się ze swoich zobowiązań. Zapłacili Agnieszce W. która działała z upoważnienia ubezpieczyciela, dostali od niej pokwitowania, więc to nie oni są winni. Udowodnimy to przed sądem w razie potrzeby. Są na to dokumenty - dodaje.