Po wprowadzeniu przez minister Katarzynę Hall tzw. zmiany podstawy programowej, rodzice pierwszaków z podstawówek i gimnazjów musieli kupić nowe podręczniki. Te - jak się okazało - nie były wcale takie niezbędne, ponieważ od starych różnią się najczęściej tylko okładką i układem rozdziałów.
Używany zestaw podręczników można było kupić o przynajmniej 200 zł taniej. Ale o tym, że stare wydania są równie dobre ministerstwo poinformowało dopiero we wrześniu, gdy rodzice kupili już większość książek.
Poszłam na pierwszą wywiadówkę i pani powiedziała, że kto jeszcze nie kupił, to może sobie darować nową, że stara się niczym nie różni. Wrzawa się podniosła w klasie - opowiada jedna z mam:
Kto jest winien zamieszania? Zdaniem ministerstwa edukacji dyrektorzy szkół i nauczyciele, którzy w porę nie odkryli podobieństw. To bzdura. Jeżeli ktoś wprowadza, to my z pokorą musimy przyjąć, a polecenie było jedno: są nowe zestawy podręczników - mówi dyrektor jednego z legnickich gimnazjów:
Nauczyciele, nauczeni doświadczeniem, powoli rezygnują w ogóle z korzystania z książek na lekcjach. Jak mówią, zbyt często się one zmieniają, tak, jak pomysły kolejnych ministrów. Póki co na reformie korzystają jedynie wydawnictwa naukowe, które dzięki nowej podstawie programowej zanotowały w tym roku wyjątkowo wysokie obroty.