Przed Sądem Okręgowym w Katowicach nie udało się odczytać aktu oskarżenia w procesie tzw. śląskiej mafii paliwowej. Powodem była nieobecność obrońcy jednego z oskarżonych, który nie zgodził się na prowadzenie sprawy bez adwokata. Kolejny termin wyznaczono na 28 października.

Podczas sprawdzania obecności oskarżonych jeden z nich, Władysław G., powiedział, że wypowiedział pełnomocnictwo swoim obrońcom z uwagi na "niemożność ustalenia linii obrony". Jak mówił, okazało się to w ostatnim tygodniu. Nowego adwokata G. ma od poniedziałku. Obrońca przesłał do sądu pismo, że nie zdążył zapoznać się z aktami. G. nie zgodził się na prowadzenie procesu bez adwokata.

Sędzia prowadzący sprawę uznał, że rozpoczęcie procesu w takiej sytuacji byłoby pozbawieniem prawa do obrony. Zaznaczył jednak, że nowy adwokat powinien był się stawić w sądzie. O rażącym naruszeniu obowiązków powiadomił Okręgową Radę Adwokacką.

Proces "śląskiej mafii paliwowej" to jedna z największych tego rodzaju spraw w kraju. W ciągu sześciu lat oskarżeni mieli oszukać Skarb Państwa na prawie 500 milionów złotych. Prokuratorskie postępowanie zostało zamknięte w kwietniu ubiegłego roku, oskarżono wówczas 21 osób. Pod koniec sierpnia tego roku główny oskarżony Henryk M., zwany śląskim baronem paliwowym, wyszedł z aresztu, w którym spędził blisko pięć lat.

Według aktu oskarżenia grupa przestępcza kierowana przez Henryka M. stworzyła mechanizm nielegalnego obrotu paliwami oraz fikcyjnego obrotu nimi i fałszowania faktur. Jej członkom zarzucono też wyłudzenia podatkowe i pranie brudnych pieniędzy.

Oskarżonym w tej sprawie - m.in. o pranie brudnych pieniędzy i powoływanie się na wpływy w instytucjach państwowych - jest też detektyw Krzysztof Rutkowski. Detektyw miał m.in. uczestniczyć w praniu pieniędzy, polecając pracownikom swego biura wystawienie faktur na 2,5 mln zł za fikcyjne usługi na rzecz firmy Henryka M.