Mężczyźni, którzy wczoraj po południu wpadli samochodem pod lód na jeziorze Święcajty, niedaleko Węgorzewa w Warmińsko-Mazurskiem, byli pijani. 22-latek miał prawie trzy promile, a 46-latek prawie pół promila. Auto nadal spoczywa na dnie jeziora.
Do wypadku doszło niedaleko ujścia rzeki Sapiny. Ze względu na nurt, lód na jeziorze Święcajty jest tam mniej wytrzymały. Służby ratunkowe o tonącym samochodzie powiadomili mieszkańcy Ogonek. Jeszcze przed przyjazdem ratowników 22- i 46-latek o własnych siłach dostali się na brzeg. Nie wiadomo kto kierował pojazdem. Jak dowiedział się nasz reporter Piotr Bułakowski, mężczyźni nie przyznawali się, że to ich auto. Ze względu na wychłodzenie organizmu młodszy z nich został zabrany do szpitala w Giżycku. Jego zdrowiu na szczęście nic nie zagraża. Wiadomo, że mężczyźni pili wcześniej alkohol. 46-latek miał pół promila, a 22-latek prawie trzy. Dzisiaj zostaną przesłuchani.
Samochód w dalszym ciągu spoczywa na dnie jeziora, dokładnie sześć metrów pod wodą. Wczoraj płetwonurkowie sprawdzili, czy w środku ktoś jeszcze nie został. Nie udało się jednak wydobyć auta na brzeg. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy taka operacja zostanie przeprowadzona dzisiaj. Na pewno będzie potrzebny do tego ciężki sprzęt, może dźwig - powiedziała naszemu reporterowi mł. asp. Agnieszka Filipska z Komendy Powiatowej Policji w Węgorzewie. W podobnych przypadkach strażacy mogą też wykorzystać specjalne poduszki powietrzne.
To nie pierwsze takie zdarzenie tej zimy na Warmii i Mazurach. W nocy z 20 na 21 stycznia lód załamał się pod samochodem na jeziorze Ukiel w Olsztynie. 25-letniemu kierowcy nic się nie stało. Tragicznie natomiast zakończyła się jazda po jeziorze Wałpusz niedaleko Szczytna. Tam rozpędzony na lodzie samochód uderzył w przybrzeżne drzewo. Na miejscu zginął jeden z pasażerów, a 12-letni chłopiec został ciężko ranny. 41-letniemu kierowcy grozi pięć lat więzienia.
(az)