"Niech Unia Europejska sprawdzi bezpieczeństwo na polskich torach" - apelują maszyniści i piszą list do unijnych instytucji. Według pracowników kolei, zarówno kolejarze, jak i pasażerowie są zagrożeni każdego dnia. Resort transportu odpiera zarzuty.
Maszyniści podkreślają m.in. fatalny stan techniczny urządzeń, m.in. semaforów, których awarię niemal codziennie zgłaszają dyżurni ruchu. Według maszynistów, te alarmy są ignorowane. Ich zdaniem, Urząd Transportu Kolejowego nie dość, że nic nie może, to jeszcze nie ma na nic wpływu. W liście do Europejskiej Agencji Kolejowej mowa jest również o przepracowanych i zmęczonych maszynistach, braku szkoleń i dopuszczaniu do pracy dyżurnych i maszynistów po trwającym kilka miesięcy kursie.
Mamy nadzieję, że Europejska Agencja Kolejowa wezwie polski rząd do rzeczywistych działań w tym obszarze - mówi w rozmowie z reporterem RMF FM Leszek Miętek ze związku zawodowego maszynistów. Jak dodaje, wyniki badań po każdej katastrofie są zamiatane pod dywan.
Ministerstwo transportu odpiera zarzuty maszynistów. Według urzędników, ponad 9 tysięcy dyżurnych ruchu przeszło dodatkowe 8-godzinne szkolenia. Ponadto po katastrofie pod Szczekocinami na dodatkowe szkolenia wysłano także 1200 maszynistów. Resort ministra Sławomira Nowaka nie zgadza się także z zarzutem, że Urząd Transportu Kolejowego jest bezradny. Urząd dostał w tym roku dodatkowy milion złotych na szkolenia i zakup narzędzi pomiarowych. Przeprowadził też w tym roku 600 kontroli, w tym 400 bezpośrednio związanych z bezpieczeństwem. 200 kontroli wiązało się z wejściami kontrolerów do lokomotyw i sprawdzaniem przygotowania urządzeń i maszynistów do pracy - mówi Mikołaj Karpiński, rzecznik ministerstwa transportu.
Zdaniem urzędników, nie można też mówić o opieszałości w sprawie nowego prawa dotyczącego szkoleń i czasu pracy maszynistów. Projekt został przygotowany, przeszedł już przez Komitet Stały Rady Ministrów i czeka na obrady rządu - mówi Karpiński.