Prezydencka propozycja zmiany konstytucji w sprawie ochrony życia miała być przełomem, a nikogo nie satysfakcjonuje. Według mediów prezydent chce, by do Konstytucji wpisano, że życie jest prawnie chronione od chwili poczęcia.
W ustawie zasadniczej miałby też znaleźć się zapis uniemożliwiający liberalizację obecnej ustawy antyaborcyjnej. Propozycja prezydenta zaskoczyła frakcję w PiS, domagającą się ochrony życia od momentu poczęcia.
Marian Piłka mówi, że to dobry pomysł – zwłaszcza zakaz późniejszej liberalizacji ustawy aborcyjnej – ale za mało, jeśli chodzi o ochronę życia. Piłka twierdzi, że propozycja prezydenta może być "traktowana obok zapisów już forsowanych", a nie zamiast. To nie wyklucza tego zapisu, który zaproponowała komisja konstytucyjna – o ochronie życia godności człowieka od momentu poczęcia. Myślę, że jedno nie wyklucza drugiego - mówi.
Właściwie poza premierem i częścią PiS wszyscy mają zastrzeżenia do tej propozycji. Roman Giertych twierdzi wręcz, że to pomysł umożliwiający powrót do aborcji na życzenie. Propozycja prezydenta mówi bowiem o ustawowej ochronie życia nie mniejszej niż w dniu wejścia w życie Konstytucji. W październiku 1997 roku ustawa aborcyjna była łagodniejsza niż dziś. Nie poprzemy żadnych zmian, które w Konstytucji miałyby stanowić furtkę dla wprowadzania aborcji na życzenie w Polsce - mówi Roman Giertych. Upiera się on przy zmianie artykułu 38, czyli zapisie o ochronie życia od poczęcia do naturalnej śmierci.
Część PiS propozycje prezydenta traktuje także tylko jako uzupełnienie tych zmian, a nie nowy projekt. Kompromis prezydencki nie przypadł też do gustu Platformie, od której zależy, czy zmiany w konstytucji w ogóle uzyskają wymaganą większość. Moim zdaniem nie ma sensu zmieniać czegokolwiek w konstytucji po to, żeby nic nie zmieniać – deklaruje Rafał Grupiński z Platformy.