Al-Qaeda, Talibowie, a może ktoś inny? Nadal nie wiadomo, kto stoi za wczorajszym zamachem w stolicy Afganistanu, Kabulu. Zginęło kilkanaście osób. Do incydentu doszło także na południu tego kraju w Kandaharze. Tam uzbrojony napastnik próbował zastrzelić prezydenta Hamida Karzaja.
Lokalna policja twierdzi, że zamachowcem był były żołnierz afgańskiej armii, Abdur Rehman, który jeszcze miesiąc temu pełnił służbę wojskową. Karzajowi nic się nie stało, napastnika zastrzeliła ochrona - amerykańscy żołnierze.
W wyniku potężnej eksplozji w Kabulu zginęło - według różnych źródeł - od kilkunastu do 30 osób, są dziesiątki rannych. Minister spraw zagranicznych Abdullah Abdullah zasugerował, że obydwa zamachy to robota ludzi Osamy bin Ladena.
W Kabulu tuż po wybuchu ludzie w przerażeniu wybiegali na ulice: Mam niedaleko biuro. Po pierwszym wybuchu wybiegłem zobaczyć, co się dzieje. Wtedy nastąpiła druga eksplozja. Nie wiedziałem, co może się jeszcze zdarzyć. To musi być robota Hekmatiara, Talibów, al-Qaedy albo pakistańskiego wywiadu - uważa kabulczyk.
Gulbuddin Hekmatiar to były premier Afganistanu, podejrzewany o związki z Talibami. Władze w Kabulu sugerują też, że wczorajsze zamachy mają związek ze zbliżającą się rocznicą ataków z 11 września.
06:45