​Kto pomoże posłom przełamać parlamentarny pat? Może to zrobić mediator. Dziennikarz RMF FM Marcin Zaborski rozmawiał o tym ze specjalistką w tym zakresie, wiceprezes Polskiego Centrum Mediacji Magdaleną Grudziecką. Zapytana o to, czy zaangażowałaby się w sejmową mediację, odparła: "Jeśliby strony chciały, to na pewno nie sama, bo staramy się pracować w parze. Zwłaszcza w tak dużym konflikcie jest to ważne". Przeczytajcie całą rozmowę!

Marcin Zaborski, RMF FM: Mediator w Sejmie potrzebny od zaraz. Mediator, który pogodzi zwaśnione strony. Mogłaby pani pomóc?

Magdalena Grudziecka: Obawiam się, że nie byłaby to taka bardzo typowa mediacja. Jeśliby strony chciały - bo tą pierwszą podstawową zasadą mediacji jest dobrowolność - to na pewno nie sama, bo staramy się pracować w parze. A zwłaszcza w takim dużym konflikcie to jest ważne. Mogłabym spróbować.

Sprawa nietypowa, ale nie bójmy się wyzwań - czemu nie.

Dokładnie.

To od czego trzeba zacząć? Mówi pani, że strony muszą chcieć. Da się przekonać strony, podpowiedzieć im, że chcą?

Da się pokazać stronom, że trwanie w konflikcie nie jest korzystne dla nich, to na pewno. Mediator jest tą osobą z zewnątrz, nie jest osobą zaangażowaną w konflikt, widzi to inaczej, w związku z tym rzeczywiście może pokazać stronie argumenty, które mogłyby ją przekonać do tego, że być może warto usiąść i porozmawiać. Ważne jest, żeby zdiagnozował strony, tak sobie mówimy, czyli zobaczył, w jakim konflikcie strony tkwią; czy to jest konflikt interesu, że mogą usiąść, rozmawiać i wtedy nawet mediator nie jest potrzebny, tylko negocjują ze sobą; czy jednak te konflikty, które są rozwiązywalne, czyli interesów strukturalnych danych, to nie jest rzeczywisty konflikt, ponieważ podstawowym konfliktem jest konflikt relacji i konflikt wartości. A to są konflikty nierozwiązywalne, co widzimy cały czas.

Mediator, jeśli dobrze rozumiem, to jest ktoś kto stoi obok, nie angażuje się po żadnej ze stron konfliktu.

Powinien.

Pytanie - czy to jest możliwe w przypadku takiego konfliktu, jak spór polityczny w Sejmie. Każdego z nas interesuje polityka, każdy z nas ma jakieś poglądy polityczne. Co ma w tym wszystkim zrobić mediator?

No tak, rzeczywiście tak jest. Każdy ma jakieś poglądy, ale jeżeli podejdzie do tego zawodowo i stwierdzi: mam to zadanie do zrobienia, to jest taka szansa. Ale w przypadku tego konfliktu, mediator powinien być osobą, którą obie strony szanują, darzą autorytetem. W związku z tym, zastanawiając się kto jakim mógłby być mediatorem, to pomyślałam sobie, że może dobrym pomysłem by było tak samo, jak w mediacjach pracowniczych, sporach zbiorowych. Mieliśmy taki pomysł, żeby mediator był wybierany przez stronę związkową i przez stronę pracowniczą. Żeby każda z tych stron miała zaufanie do mediatora. I być może tu byłoby dobrym pomysłem poszukać dwóch mediatorów, których każda ze stron darzyłaby zaufaniem i miałaby do nich zaufanie, pewność, że nie będzie reprezentował żadnej ze stron, że żadna opcja, żadne spojrzenie, nie będzie mu bliższe.

Polskie Centrum Mediacji jest do dyspozycji?

Oczywiście, że Polskie Centrum Mediacji jest do dyspozycji, ale też mieliśmy takie zapytania w przypadku tego konfliktu w 2010 roku - przy krzyżu. Też osoby do nas z zewnątrz przychodziły, czy będziemy mediować. Powtórzyłam to samo. Strony muszą chcieć, muszą sobie zaufać, że nie złamią zasad mediacji, czyli poufności mediacji. To jest bardzo ważne, myślę w tym przypadku. I oczywiście zaufanie do mediatora.

I obie strony pewnie musiałyby się na początek zgodzić, że finałem będzie kompromis. A kompromis, jak wiadomo, jest zawsze zgniły, często tak mówimy.

No właśnie, być może. Mówimy: w mediacjach nie szukamy kompromisu, szukamy rozwiązania. Tylko, że wyjście, ta różnica między kompromisem i rozwiązaniem jest taka, że strony muszą sobie zaufać, bo kompromis to jest rozwiązanie w negocjacjach pozycyjnych. Stoimy na swoim stanowisku i siłujemy się, kto przeciągnie w którą stronę, czy będzie bardziej po środku, bardziej po boku.

A w tym przypadku chodzi o to, żeby każda strona zrobiła krok w tył, dobrze rozumiem?

Dokładnie. W tym przypadku chodzi też o to, żeby każda strona się zastanowiła o co jej chodzi, co jest tą wartością i jakie by było rozwiązanie, które by dało wyjść z twarzą każdej ze stron. Może nie w całości, nie w całym obszarze, ale zastanowienie się który z elementów jest dla mnie najważniejszy i to chcę osiągnąć, a w innych cofnę się do tyłu.

(łł)