Prokuratura w Zielonej Górze ma problem z ustaleniem o co oskarżyć pielęgniarki z Sulechowa. Kobiety podawały dzieciom niepełnowartościowe szczepionki. W dokumentacji przychodni jest taki bałagan, że nie wiadomo, jaką szczepionkę dostało dane dziecko.
Prokuratura na razie nie dopuszcza scenariusza, że z powodu bałaganu pielęgniarki w ogóle nie zostaną osądzone. Ich ruchy wyraźnie wskazują jednak na to, że śledztwo nie przebiega tak jak zakładali. Dowodem na to jest jego przedłużenie już o co najmniej trzy miesiące. Sprawa ciągnie się od maja.
Prokuratorzy próbowali odtworzyć kalendarz szczepień. Dokładnie jednak zrobić się tego nie da, tym bardziej, że dokumentacja była fałszowana, a same pielęgniarki nie pamiętają dokładnie, co któremu dziecku podawały. Trudno więc jednoznacznie określić ile dzieci naraziły na utratę zdrowia, a ile na utratę życia.
Początkowo mówiło się, że to co stało się w Sulechowie może dotyczyć nawet tysiąca dzieci. Jednak grupa tych, których krzywdę można udowodnić szybko się kurczy i sami prokuratorzy przyznają, że już teraz jest ona mniejsza niż 100 osób.