Sąd Najwyższy Kirgizji unieważnił wybory parlamentarne, uważane przez opozycję za sfałszowane. Według agencji Interfax, prezydent kraju, Askar Akajew, którego odejścia domagała się opozycja, poleciał do Kazachstanu.
Do dymisji podał się dziś premier rządu Kirgizji, Nikołaj Tanajew. Parlament wyznaczył na stanowisko tymczasowo pełniącego obowiązki prezydenta swojego dotychczasowego przewodniczącego, Iszegnbaja Kadyrbekowa. Przywódca protestów, Kurmanbek Bakijew zaapelował do wojska i policji o przyłączenie się do protestów, zapowiedział też nowe wybory.
Nie ma jednoznacznych informacji co do miejsca pobytu prezydenta Askara Akajewa. Według niektórych źródeł miał on wyjechać z rodziną do Kazachstanu lub Rosji. Są też doniesienia, jakoby schronił się w jednej z amerykańskich lub rosyjskich baz wojskowych na terenie Kirgistanu.
Opozycja jeszcze nie w pełni kontroluje sytuację. Zwycięstwo tulipanowej rewolucji było zaskoczeniem dla niej samej. Nowe władze mają kłopot z opanowaniem rozszalałego tłumu, świętującego na ulicach. Momentami zabawa przeradza się w powszechny rabunek sklepów. Nowa władza zapewnia jednak, że szybko zaprowadzi porządek i zapanuje nad sytuacją w kraju.
Nie wiadomo, co się dzieje w niektórych zajętych przez opozycję budynkach rządowych. Manifestanci wyrzucili z nich portrety prezydenta Askara Akajewa. Liderzy opozycji za pośrednictwem telewizji wzywali do pozostawienia na miejscu ważnych dokumentów państwowych, zwłaszcza w siedzibie służb specjalnych.
Rewolucja nie przebiega tak bezkrwawo, jak w Gruzji czy na Ukrainie. W bójkach od ciosów kamieniami i pałkami rannych zostało około dwustu osób.
Kirgistan to była radziecka republika, na początku lat 90., kiedy rozpadało się ZSRR, doszło tam już do krwawych zamieszek. Górzysty kraj, graniczący między innymi z Chinami, postrzegany jest jako ważna strefa interesów zarówno przez USA jak i Rosję. Oba państwa mają wojskowe bazy niedaleko Biszkeku.