Opozycyjni demonstranci w Kirgistanie zajęli kolejny budynek rządowy w mieście Osz. Protesty przeciwko władzom i sfałszowanym - według opozycji - wynikom wyborów parlamentarnych trwają już od tygodnia, ale teraz stają się coraz gwałtowniejsze.
Według doniesień władz, wskutek ran odniesionych podczas starć z demonstrującymi w mieście Dżalal Abad zmarło czterech milicjantów. Inne źródła mówią o nawet dziesięciu zabitych cywilach. Od wczoraj Dżalal Abad jest już całkiem w rękach opozycji.
Domaga się ona dymisji prezydenta Askara Akajewa i odsunięcia od władzy ekipy, która rządzi Kirdistanem od 15 lat. Kroplą, która przepełniła czarę goryczy były niedawne wybory parlamentarne. Zdaniem opozycji zostały one sfałszowane przez władze.
Ludzie się zbuntowali, sfałszowanie wyborów przelało czarę. Władza powinna wreszcie przejść w ręce narodu - podkreślali demonstrujący. Prezydent Askar Akajew po raz kolejny przestrzegł, że próba przeprowadzenia w Kirgistanie takiej rewolucji, jakich doświadczyły Gruzja i Ukraina może doprowadzić do wojny domowej.