Dowództwo Sił Powietrznych zaprzecza, aby to silniki samolotów Bryza były powodem uziemienia maszyn w ubiegłym roku. Chodziło jedynie o brak certyfikatów dla butli tlenowych – takie informacje przekazał reporterowi RMF FM Markowi Smółce rzecznik dowództwa major Marcin Rogus.
Poseł sejmowej komisji obrony Ludwik Dorn ujawnił w Kontrwywiadzie RMF FM, że otrzymał niepotwierdzone dane, iż podejrzenie poważnej usterki silnika miało już wcześniej uziemić Bryzy na trzy miesiące. Dowództwo Sił Powietrznych RP zaprzecza tym rewelacjom. Według rzecznika nie wszystkie 17, a tylko 5 samolotów Bryza było uziemionych w ubiegłym roku i nie z powodu usterki silnika, a przez brak certyfikatów dla butli tlenowych.
Uziemienie Bryz miało być – według Dorna – jednym z powodów niedostatecznego wyszkolenia pilotów. Zdaniem niektórych ekspertów to właśnie błąd ludzki miał być przyczyną katastrofy. Rogus przyznał, że planu szkoleniowego na 2008 r. nie udało się zrealizować w stu procentach: Zaplanowano nalot w wielkości 41700 godzin. Wykonany on został w 90 proc. i tylko dlatego, że wystąpiły czynniki obiektywne, jak np. katastrofa samolotu Casa.
Dużo gorzej może być w tym roku, ponieważ cięte są limity paliwa do samolotów. Siły Powietrzne, aby utrzymać loty na odpowiednim poziomie, potrzebują 38 tys. ton paliwa, a dostały tylko 22 tys. ton. Dowództwo wnioskuje do ministra obrony narodowej i szefa Sztabu Generalnego o ponowną kalkulację i zwiększenie rocznego limitu paliwa.
Katastrofa samolotu Bryza to zagadka - powiedział reporterowi RMF FM kolega pilotów, którzy lecieli feralną maszyną, komandor porucznik Jarosław Andrychowski. Jego zdaniem instruktor nadzorujący lot był doświadczony i widział co robi – kontrolował całkiem rutynowy manewr lądowania na jednym silniku. Przynajmniej do wczoraj nie uważaliśmy tego manewru za jakiś specjalnie skomplikowany, stąd ta zagadka - zaznaczył. Przyznał, że sam wiele razy lądował w ten sposób. Posłuchaj relacji Wojciecha Jankowskiego:
Samolot Marynarki Wojennej typu Bryza z czteroosobową załogą na pokładzie rozbił się we wtorek po południu na lotnisku Gdynia-Babie Doły. Ćwiczono awaryjne lądowanie z jednym działającym silnikiem. Przyczyny tragedii bada Wojskowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych. Śledztwo wszczęła też Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Poznaniu.
W katastrofie zginęli: kapitan marynarki Marek Sztabiński, komandor podporucznik Roman Berski, chorąży sztabowy marynarki Ireneusz Rajewski, porucznik marynarki Przemysław Dudzik - podał rzecznik prasowy Marynarki Wojennej kmdr por. Bartosz Zajda.