Wciąż trwają poszukiwania małego kangura, który w czwartek rano uciekł w Czarnieckiej Górze w Świętokrzyskiem. Jak mówi pan Tomasz, właściciel zwierzątka, to wyścig z czasem, bo w województwie świętokrzyskim nie udało mu się znaleźć weterynarza, który podjąłby się udziału w akcji schwytania kangurka.
Jak donosi portal konecki24.pl, kangurek trafił do Czarnieckiej Góry prosto z Australii. Jego właściciel - pan Tomasz przywiózł go do Polski, gdzie został poddany kwarantannie. Kangurek przebywał w kraju prawie rok. Do dyspozycji miał całą działkę i ogród.
Cała zalesiona działka była do jego dyspozycji. Przebywał na niej prawie rok. Furtka była zamykana na klucz, ktoś musiał ją otworzyć i wypuścić kangurka. Nie mamy monitoringu, nie wiemy, kto to zrobił - opowiada pan Tomasz.
Kangur zaginął w czwartek rano. O sytuacji została poinformowana policja. Do naszej jednostki zatelefonował właściciel zagubionego zwierzęcia, który powiedział, że kangur rano uciekł mu w nieznanym kierunku. Nasi policjanci udali się na interwencję, jednak kangura nie napotkano - relacjonował st. sierż. Piotr Przygodzki.
Mimo poszukiwań, kangura nadal nie udało się schwytać. Przy zwierzątku nie można wykonywać gwałtownych ruchów ze względu na jego płochliwość. Jest jak mała myszka, bardzo łatwo go wystraszyć. Kiedy ktoś się do niego zbliży, może po prostu uciec. Kangur skacze na wysokość ok. 1,5 metra - opowiada pan Tomasz.
Policjanci nie dysponują niestety namiarami do weterynarza, który może włączyć się do akcji i podać kangurkowi środek usypiający, by go schwytać. Muszę zrobić to na własną rękę, ale z tym jest bardzo duży problem. Jak dotąd nie udało mi się znaleźć w województwie świętokrzyskim takiego weterynarza. Szukam dalej - mówi.
Jak donosi portal konecki24.pl, kangurek widziany był w lesie w okolicy Koziej Woli, ale również koło Modrzewiny. Krąży wokół drogi krajowej. W nocy przebywał w okolicy remizy OSP w Koziej Woli. Właściciel podejrzewa, że może przebywać w okolicach przydrożnych rowów, ponieważ boi się wchodzić w głęboki las. Kierowcy poruszający się drogą Stąporków - Końskie powinni więc zachować ostrożność.
Boję się, że jak nie uda mi się znaleźć weterynarza, policja i leśnicy mogą zdecydować o zastrzeleniu kangurka, bo może stwarzać zagrożenie - zaznacza pan Tomasz.
Za schwytanie kangurka przewidziana jest nagroda.