Ubojnia w Rosławowicach koło Rawy Mazowieckiej w Łódzkiem nie może już działać legalnie. Powiatowy Inspektorat Weterynarii wycofał zgodę na prowadzenie uboju zwierząt w zakładzie Piotra M. Wczoraj na jego posesji znaleziono kolejne 30 ton mięsa niewiadomego pochodzenia, ukryte za panelem izolacyjnym.
Wycofanie zgody na prowadzenie przez zakład działalności jest związane z sytuacją w firmie. Znalezione wczoraj mięso nie było jedynym, które próbował ukryć właściciel ubojni. Wcześniej w samochodzie-chłodni odkryto około 30 ton mięsa bez dokumentacji weterynaryjnej. Jeszcze dzisiaj zostanie ono spalone.
Dzisiaj zawieszeni w obowiązkach zostali dwaj lekarze wyznaczeni do kontroli zwierząt i mięsa, które trafiały do ubojni. Decyzję w tej sprawie podjął powiatowy lekarz weterynarii w Rawie Mazowieckiej. Z dokumentów wynika, że nadzór nad ubojnią był na takim samym poziomie, jak w innych częściach kraju - tłumaczył Ireneusz Jędrzejczyk.
Zawieszeni weterynarze zakwestionowali i przekazali do utylizacji pięć sztuk bydła z około tysiąca ubitych w zakładzie w ciągu trzech miesięcy zwierząt. Taka jest średnia w Polsce - dodał Jędrzejczyk. Do prokuratury skierowano wcześniej dwa zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez lekarzy sprawujących nadzór nad ubojnią.
Prokuratorzy znaleźli także na terenie ubojni kolejne ukryte magazyny. Było w nich ok. 30 ton mięsa niewiadomego pochodzenia. W związku ze śledztwem 43-letni właściciel ubojni usłyszał już natomiast w ubiegłym tygodniu zarzuty oszustwa i usiłowania oszustwa oraz naruszenia przepisów karnych ustawy o ochronie zdrowia zwierząt i zwalczania chorób zakaźnych zwierząt. Śledczy podejrzewają, że do zakładu prowadzonego przez Piotra M. trafiało martwe i chore bydło.
Mężczyźnie grozi osiem lat więzienia. Opuścił areszt po wpłaceniu 150 tys. kaucji.