Pieniądze na refundację in vitro będą pochodzić z rezerwy celowej ministerstwa zdrowia - dowiedział się reporter RMF FM Mariusz Piekarski. Chodzi o 150 milionów złotych na trzy lata.
Pieniędzy z rezerwy na finansowanie in vitro wystarczy, bo w pierwszym roku funkcjonowania programu resort zdrowia ma wydać 50 milionów złotych, a w rezerwie celowej na przyszły rok jest 600 milionów. Problem w tym, że z tej samej puli sfinansowane mają być też inne programy. W tej rezerwie są pieniądze przeznaczone na przekształcenia szpitali, na programy zdrowotne. W tym roku mieliśmy przesunięcie 244 milionów złotych - podkreślam: te pieniądze zostały przekazane na programy zdrowotne - mówi minister zdrowia Bartosz Arłukowicz.
Minister musi więc liczyć, że w przyszłym roku nie przybędzie bardzo wielu chorych objętych np. programem leczenia chorób psychiatrycznych albo że szpitale nie będą się masowo komercjalizować i domagać dopłat.
Z punktu widzenia budżetu państwa i ministra finansów takie finansowanie in vitro jest neutralne. Tyle że oznacza ono, że minister zdrowia ogranicza swoje własne zaskórniaki.
Według zapowiedzi Donalda Tuska, ministerialny program dotyczący in vitro ma objąć 15 tysięcy par, które nie mogą doczekać się potomstwa. Program miałby ruszyć od połowy przyszłego roku i objąć do końca grudnia 2013 pięć tysięcy par, a w kolejnych dwóch latach - 10 tysięcy. Finansowane mają być trzy próby zapłodnienia metodą in vitro.
Refundacja będzie dostępna dla par, które udokumentują, że od roku leczą bezpłodność.