Dwaj francuscy dziennikarze, porwani w Iraku i zwolnieni przez porywaczy, wrócili wczoraj wieczorem do Paryża. Po wylądowaniu byli w dobrej formie i uśmiechnięci, choć wyglądali na wychudzonych.
Czekali na nich prezydent Jacques Chirac, premier Jean-Pierre Raffarin i kilku członków rządu, ale przede wszystkim rodziny, które nie kryły ze szczęścia łez. Na pośpiesznie zorganizowanej konferencji na lotnisku powiedzieli, że byli dobrze traktowani, porywacze ich kilkakrotnie przenosili. Po przejściu badań szpitalnych, dziennikarze wrócą do domów, gdzie spędzą święta z najbliższymi.