Strajk zapowiadany przez związkowców ZUS-u nie zagraża wypłatom świadczeń - usłyszała reporterka RMF FM Kamila Biedrzycka w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych. "Dziennik" doniósł, że urzędnicy żądają podwyżek i to już od stycznia. Szef związku Tadeusz Nowakowski w wypowiedzi dla gazety stwierdził, że słabo opłacani urzędnicy "są już na wyczerpaniu swoich dobrych intencji”.
Rzecznik ZUS Jacek Dziekan zapewnił, że zakład na protest jest przygotowany, bo zatrudnia 50 tysięcy ludzi. W sytuacjach awaryjnych, w sytuacjach akcji protestacyjnej mogą nastąpić pewne przesunięcia: cześć pracowników może przejąć obowiązki innych.
Poza tym system wypłat jest obsługiwany przez system informatyczny, a ten nie strajkuje. W najgorszej więc sytuacji, komputery zastąpią ludzi. Jest jednak jeszcze nadzieja na uniknięcie strajku, ponieważ w przeszłym tygodniu prezes ZUS-u ma spotkać się z pracownikami i rozmawiać na temat ewentualnych podwyżek płac.
Nie może być jednak mowy o tysiącu złotych dla każdego, bo to oznaczałoby, że ZUS na podwyżki musiałby wydać 48 milionów złotych.