Irak ma już własny rząd, jednak według analityków, po przekazaniu władzy w ręce Irakijczyków nie należy się spodziewać wyraźnych zmian w irackiej rzeczywistości, przynajmniej dopóki na miejscu pozostaną siły koalicji.
Arabista prof. Marek Dziekan z Uniwersytetu Łódzkiego uważa, że po przekazaniu władzy rządowi irackiemu wiele się tam nie zmieni. Nie chodzi o to, kto „na papierze” będzie miał władzę w Iraku, ale o to, jak długo zostaną tam wojska USA i koalicji .
Jego zdaniem, także planowane do końca tego roku wybory do irackich władz niewiele mogą zmienić w sytuacji w Iraku, choć spodziewa się on, że dla stabilizacji kraju to wydarzenie może się okazać ważniejsze niż dzisiejsze przekazanie odpowiedzialności krajowym władzom przez koalicyjnych administratorów.
Natomiast zdaniem prof. gen. Stanisława Kozieja z Akademii Obrony Narodowej, w długofalowej strategii stabilizacji w Iraku przekazanie władzy przez koalicyjnych administratorów rządowi irackiemu jest słuszne, ale na krótką metę może to być trudny i krytyczny moment. Jak podkreśla, nowe irackie władze nie mają mandatu narodowego. W Iraku traktuje się ich nadal jako władzę „z amerykańskiego nadania”, nie wyłonioną przez samych Irakijczyków .
Natomiast Janusz Danecki z Instytutu Arabistyki Uniwersytetu Warszawskiego uważa, że Irakijczykom przekazano władzę przedwcześnie i nie w taki sposób, jak oczekiwano. Dla Irakijczyków to wielkie rozczarowanie, oni chcieliby aby było to wielkie święto. I miało to być wielkie święto. Tymczasem odbyło się to po cichu, gdzieś w zamknięciu nagle przekazano władzę - powiedział profesor Danecki. Arabista ma również wątpliwości, czy przekazanie władzy rzeczywiście oznacza większą stabilizację dla Irakijczyków.
Zdaniem polskich żołnierzy, którzy przez pół roku służyli w Iraku, sytuacji w tym kraju nie da się zmienić z dnia na dzień. Iraccy bojownicy - uzbrojeni i świetnie zorganizowani – będą upatrywać w nowej władzy rządów proamerykańskich. Jednak stopniowe wycofywanie wojsk koalicji może zmniejszyć liczbę ataków terrorystycznych. Dodatkowo niepokoi fakt, że Irakijczycy nie umieją i boją się samodzielnie rządzić.
Wczoraj rano na dwa dni przed planowanym terminem, Amerykanie przekazali Irakijczykom suwerenną władzę nad krajem. Na czele irackiego rządu stoi Ijad Alawi.
Oficjalna ceremonia zaprzysiężenia nowych irackich władz - prezydenta, premiera i ministrów odbyła się w Bagdadzie. Każdy z nich kładł prawą rękę na egzemplarzu Koranu i wypowiadał tekst przysięgi.
Uroczystość odbyła się w Bagdadzie, w silnie strzeżonej tzw. Zielonej Strefie. Amerykański gubernator Paul Bremer przekazał dokumenty tymczasowemu premierowi Ijadowi Alawiemu. Z dniem dzisiejszym, 28 czerwca, przestaje istnieć tymczasowa koalicyjna administracja. Oznacza to zakończenie okupacji. Suwerenną władzę w kraju przejmują tymczasowe władze, w imieniu narodu irackiego - mówił w Bagdadzie Paul Bremer, który wczoraj po 13 miesiącach opuścił Bagdad.
To historyczna chwila - stwierdził z kolei Alawi. Wierzymy, że jesteśmy w stanie zapewnić bezpieczeństwo w naszym kraju.
Dla nas, Irakijczyków, oznacza to że będziemy odpowiedzialni za własny kraj, będziemy rządzić i odpowiadać za to, co od tej chwili będzie się działo w Iraku - podkreślał iracki minister spraw zagranicznych, Hosziar Zebari. Sądzę, że możemy rzucić wyzwanie tym terrorystom, przestępcom, saddamowcom i siłom antydemokratycznym również poprzez przyspieszenie daty przekazania władzy - dodawał.
Wśród zadań, jakie stawia sobie rząd premiera Iyada Alawi nalazły się między innymi współpraca z sąsiadami - Turcją, Iranem; oraz postawienie przed sądem zagranicznych bojówkarzy, działających w Iraku.
Ceremonię, planowaną na pojutrze, przyśpieszono w związku z nasileniem się ataków i zamachów terrorystycznych. Obserwatorzy zgodni są, że miało to pokrzyżować plany bojówkarzom, którzy z całą pewnością szykowali na ostatni dzień czerwca nowe ataki.