Tuż po uroczystości Wszystkich Świętych Kościół katolicki w szczególny sposób wspomina wszystkich wiernych zmarłych, obchodząc 2 listopada Dzień Zaduszny. Tradycja modlitwy za zmarłych pojawiła się w Kościele już w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, choć wzmiankę o ofiarach za zmarłych można odnaleźć już w Starym Testamencie - mówi w rozmowie z RMF FM ks. Krystian Wilczyński, dyrektor wydziału katechetycznego archidiecezji gdańskiej.
Wierni Kościoła katolickiego zobowiązani są do modlitwy za zmarłych nie tylko w listopadzie. Jednak to Dzień Zaduszny jest szczególnym wspomnieniem tych wszystkich, którzy odeszli już z tego świata.
Trudno wskazać dokładny moment, w którym Kościół zaczął modlić się za zmarłych. Ciężko, jak to zwykle bywa w początkowych etapach Kościoła, podać jakąś konkretną datę czy jakiś dokument, który by to regulował. To wszystko działo się bardzo spontanicznie - mówi ks. Krystian Wilczyński w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Stanisławem Pawłowskim.
Zaznacza jednak, że tradycja modlitwy za zmarłych miała zrodzić się w okresie prześladowań pierwszych chrześcijan w Cesarstwie Rzymskim, gdy wielu z nich ginęło. Było to około drugiego wieku. Tak notują dokumenty, że to jest taki początek - mówi ks. Wilczyński.
Było takie przekonanie, że więź ze zmarłymi trwa i że spotykając się w miejscu pochówku, a więc przy doczesnych szczątkach tych naszych bliskich, ukochanych osób, ta duchowa więź w Chrystusie ciągle jest - dodaje kapłan.
Zwraca też uwagę, że wspomnienie i ofiary za zmarłych to nie jest myśl tylko chrześcijańska. Przywołuje tu Księgę Machabejską, a więc księgę Starego Testamentu, opisującą wydarzenia z ok. dwóch wieków przed Chrystusem. Przywódca jednego z powstań Juda Machabeusz przejęty o los żołnierzy po śmierci - a już była dosyć mocna intuicja życia pośmiertnego - posyła pewną ofiarę pieniężną do Jerozolimy, aby tam składano ofiary właśnie za tych zmarłych, żeby byli wyzwoleni z tego, co grzech miał im zafundować, mianowicie z jakiegoś uwięzienia w zaświatach - opowiada ks. Wilczyński.
Więc myśl sama w sobie nie jest stricte chrześcijańska, ale jak najbardziej przejmujemy ją też. Podobnie na mocy Ewangelii przyjmujemy nauczanie Jezusa o tym, że nasze modlitwy są skuteczne dla tych, którzy ich potrzebują - zaznacza rozmówca RMF FM.
1 i 2 listopada to ważne dni dla chrześcijan. Miesiąc rozpoczyna się Uroczystością Wszystkich Świętych, a zaraz po niej następuje Dzień Zaduszny.
Czym te dwa dni w Kościele katolickim różnią się od siebie? Ks. Wilczyński podkreśla, że Wszystkich Świętych to dzień wielkiej radości i świętowania. Każda piszczałka powinna wołać i krzyczeć, że ludzie, którzy przeszli przez życie w sposób wzorowy, zachowali Ewangelię, ale też nie byli bezbłędni, z tym, że się nawracali, stawiali swoje życie na Panu Bogu, na Jego Ewangelii, że doszli do celu - mówi.
Pierwszy dzień jest na radość, nawet na tęsknotę, że my też już chcemy być w niebie, być już wolnymi od tych wszystkich zmagań. Pierwszy listopada jest od tego. Jasne, pójdziemy na cmentarz, są liturgiczne obrzędy, ale te obrzędy nie są po to, żeby się smucić nad tymi, którzy jeszcze potrzebują pomocy - podkreśla ks. Wilczyński.
Inny charakter powinien mieć Dzień Zaduszny, który ma cechować "modlitwa z prośbą o przebaczenie, o miłosierdzie, o wydobycie z czyśćca".
Mamy jeszcze piękny zwyczaj, ale też praktykę Kościoła, jaką są odpusty, zyskiwane od 1 do 8 listopada za nawiedzenie cmentarza, modlitwy w kościele, komunię świętą. Podejmując ten wysiłek z intencją za jakiegoś zmarłego można poprosić Pana Boga, aby darował wszystkie kary, które ta osoba musiałaby odpokutować w czyśćcu - wyjaśnia rozmówca RMF FM.
Jesienny mrok rozświetlają zapalone znicze. W pierwszych dniach listopada na grobach zmarłych są ich tysiące. Skąd ten zwyczaj? Czujemy to niezależnie od religii, że światło jest lepsze od ciemności - nie ma wątpliwości ks. Wilczyński. Światło jest potrzebne, żeby oznaczyć obecność, bezpieczeństwo. Światło pozwala nam się odnaleźć - dodaje.
Zapalone znicze na grobach są światłem, które oznacza człowieka ochrzczonego, oświeconego światłem Chrystusa - mówi kapłan.
Chrześcijanie patrzą na grób jako na miejsce czasowe. Ostatecznie mamy z niego wyjście. Jak to się stanie? Zostawiamy to Bogu, natomiast wierzymy, że w zmartwychwstaniu ciał dostaniemy z powrotem swoje ciała. Jezus Chrystus nazywa się światłością świata, a to oświecenie Jego obecnością jest naszym i życiem i celem, do którego dojdziemy - podkreśla ks. Wilczyński.