Żywioł nie zna świętości - wrześniowa powódź nie omijała cmentarzy. Zalanych zostało wiele nekropolii, m.in. w Lewinie Brzeskim, Brzeszczach, Kuropatniku, Jeleniej Górze, czy Moszczance. Jak w dniu Wszystkich Świętych wyglądają te cmentarze, czy bliscy zmarłych zdążyli uporać się ze skutkami tragedii? To sprawdzała nasza reporterka Martyna Czerwińska.
Moszczanka - niewielka wieś w województwie opolskim, tuż obok Prudnika i Głuchołaz. Podczas powodzi jedno z najbardziej poszkodowanych miejsc w okolicy. Mieszkańcy długo czekali, zanim dotarła do nich pierwsza pomoc. Większość mieszkańców się ewakuowała, bo Złoty Potok wylał na całą okolicę, odcinając wioskę od świata i powodując ogromne straty. Zniszczone są drogi i mosty.
Woda wtargnęła też na teren cmentarza. Według relacji mieszkańców sięgała do pasa. Nagrobki w dolnej części nekropolii zostały całkowicie przykryte. Nurt rzeki zabierał wszystko, co napotkał po drodze: znicze, kwiaty, wieńce. Blisko 1,5 miesiąca po tej tragedii spotykamy na miejscu panią Bożenę i Sabinę, które same odbudowują zniszczony nagrobek.
Jedna wielka tragedia. Baliśmy się tu wrócić, baliśmy się, co zastaniemy. Właśnie stawiamy nową skrzynkę, bo deski rozpadały się w rękach, wszystko spróchniałe, ziemia wypłukana, musimy zbudować ten nagrobek od nowa. Krzyż też się połamał śp. wujka, więc stawiamy nowy. Ale nie każdego stać na naprawę. To są wielkie koszty, a my wszyscy mamy też ogromne szkody w domach, ceny są bardzo wysokie. Połowa wypłaty poszła nam na te naprawy przed świętem Wszystkich Świętych - mówią kobiety w rozmowie z RMF FM.
Ludzie w Moszczance są załamani. Nie tylko z powodu wydatków, które ich czekają. Cmentarz to dla nich miejsce święte.
Przepraszam, ale aż płaczę. Mam tutaj mamę, a te groby dosłownie pływały, były pozalewane. Wszystkim nam się trudno na to patrzyło. Wciąż, kiedy tu przychodzimy, serce boli. (...) Ciężko tu się przychodzi, ciężko wspomina. Ale musimy doprowadzić to miejsce do porządku, jakoś się z tego podnieść - mówi pani Bożena z Moszczanki.
Z podobną traumą mierzą się odwiedzający cmentarz na jeleniogórskich Cieplicach. Wciąż płaczę na myśl o tamtych dniach. Niedawno pochowaliśmy bliską osobę, nie ma jeszcze nagrobka, jest tylko usypana ziemia. To wszystko popłynęło. Baliśmy się, że wypłyną też trumny, ale na szczęście nic takiego nie widzieliśmy. To ogromna tragedia, ale rzeka jest bezlitosna - mówi pani Maria.
Cmentarz w Cieplicach - dzielnicy Jeleniej Góry udało się już posprzątać. Rzeka Kamienna płynie tuż przy nekropolii. Woda - podobnie jak w Moszczance - zabierała wszystko. Oprócz dekoracji: ławki, śmietniki, a nawet przenośne toalety. Mieszkańcy okolicy postawili sobie cel: zdążyć ze sprzątaniem przed 1 listopada.
Trzy dni zajęło mi szorowanie płyty nagrobku. Ten muł był bardzo trudny do doczyszczenia. Później trzeba było uporządkować cały teren wokół. Rzeka zniszczyła wszystkie posadzone krzewy, nie mamy nawet, gdzie odpocząć, bo woda zabrała nam także ławkę. Jesteśmy tu z żoną co kilka dni, żeby pomóc też innym. Na niektórych pomnikach widać jeszcze zalegający muł. Nie wszyscy zdążyli, nie każdy zmarły ma na miejscu rodzinę, która mogłaby posprzątać od razu - mówi Pan Ryszard.
Wszyscy są zgodni - chociaż większość jest już posprzątana, to będą inne święta niż zwykle. Jeszcze smutniejsze, choć z przeświadczeniem, że w czasie takich tragedii jak powódź, ludzie mogą na siebie liczyć.