Nieudany napad na pralnię w Bielsku-Białej na Podbeskidziu. Uzbrojony napastnik uciekł, bo przestraszył się pracujących tam kobiet. Dzielne pracownice wszczęły taki hałas, że mężczyzna, który najwyraźniej miał nieczyste intencje, musiał w te pędy uciekać.
To była obrona najprostsza z możliwych. Kiedy do pralni wszedł mężczyzna, wyciągnął broń i zażądał pieniędzy, kobiety wszczęły alarm, zaczęły głośno krzyczeć i wzywać pomocy. Napastnik był tak zaskoczony, że nie tylko nic nie ukradł, ale w popłochu uciekł. W czasie ucieczki wyrzucił też broń, którą miał przy sobie. Niedługo potem zatrzymali go policjanci. Odnaleziony pistolet okazał się być tylko miotaczem gazu.
Gdy policjanci zbadali stan trzeźwości mężczyzny, okazało się, że ma ponad 2 promile alkoholu w organizmie. 30-latek trafił do policyjnego aresztu. Za napad z bronią w ręku może trafić za kraty na co najmniej 3 lata. O jego dalszym losie zadecyduje prokurator i sąd.