Jestem w szoku - tak decyzję o budowie ostatniego odcinka autostrady A2 przez konsorcjum Jana Kulczyka komentuje w rozmowie z RMF FM Tadeusz Jarmuziewicz, poseł sejmowej komisji infrastruktury z Platformy Obywatelskiej.
PiS-owski rząd długo groził odebraniem koncesji Kulczykowi, ale ostatecznie zgodził się na budowę trasy z Nowego Tomyśla do Świecka i to za wyższą cenę niż wcześniej zakładano.
Jak na puszczanie oligarchów w skarpetkach, to jest to dość osobliwa metoda. Bo jeżeli jeden oligarcha jest dobry, a drugi jest niedobry, to ja już z tego kompletnie nic nie rozumiem - powiedział Jarmuziewicz.
Według ministra transportu Jerzego Polaczka takie działanie to wymuszona w spadku po rządach SLD współpraca. Sojusz nie zakończył negocjacji z Kulczykiem i pozostawił zobowiązania nowej ekipie. Jerzy Polaczek twierdzi, że nie miał wyjścia, tylko taki oto wybór. Albo chcemy jako strona rządowa doprowadzić do zgodnego z interesem publicznym wykonania projektu, albo próbować ten projekt odrzucić i finansować go z środków budżetowych - wyjaśnia.
Minister też odpiera zarzuty, ze negocjacje z konsorcjum Kulczyka wlokły się miesiącami, co w efekcie wywindowały koszty inwestycji. Zapewnia, że rozmowy szły zgodnie z harmonogramem i zakończyły się nawet o miesiąc wcześniej, niż planowano.
Każdy kilometr przyszłej autostrady ma kosztować blisko 10 mln euro, o trzy milony więcej, niż zakładano trzy lata temu. Polaczek jednak broni się, że to cena zaporowa. Firma Kulczyka dostając kontrakt od rządu na budowę autostrady musi zmieścić się z kosztami inwestycji w miliardzie euro. Nie ma mowy o żadnych renegocjacjach.
Budowa autostrady ma się rozpocząć w przyszłym roku i zakończyć dwa lata później.